SHINYBOX THINK PINK Czy rzeczywiście taki "shiny"?

55 komentarzy:
Jak wiecie (albo może nie wiecie), nie byłam zwolenniczką pudełek subskrypcyjnych. Byłam zdania, że to jak kupowanie kota w worku. Owszem, wartość tego co dostajecie przewyższa kwotę, którą płacicie, ale jednak... A co, jeżeli coś nie przypadnie mi do gustu, nie sprawdzi się? Niemniej, ostatnio doszłam do wniosku, że nie można przekreślać takiej formy zakupów, póki samemu się jej nie spróbuje. A nuż takie prezenty co miesiąc skradną moje serce. Tak więc, jestem. Czy słynny ShinyBox, a dokładniej jego październikowa wersja Think Pink, zmieni moje podejście do boxów?


Ale zanim do samej zawartości przejdziemy, chciałabym powiedzieć kilka słów o motywie przewodnim. Think Pink i słynna różowa wstążka. Myślę, że większość z Was już wie o co chodzi, ale dla tych, którzy nie są zorientowani w temacie to już tłumaczę... A właściwie tłumaczy nam Shiny Mag.

O Październikowym Pudełku
Październik jest miesiącem walki z rakiem piersi, dlatego też w tym szczególnym czasie zwracamy Twoją uwagę na wiedzę związaną z czynnikami ryzyka i profilaktyką raka piersi.

Oprócz ww. magazynu, w którym przeczytać możecie kilka artykułów krążących wokół tematyki raka, pielęgnacji i badania piersi, ale nie tylko; znalazłam również katalog Avon, książeczkę informacyjną od szwedzkiej marki Barnängen, ulotkę informującą o tym, jak samodzielnie wykonać badanie piersi, oraz dwa kody zniżkowe.


Barnängen, All Over Rescue Body Balm
Nowość. Testowany dermatologicznie krem o pięknym, delikatnym zapachu. Przynosi ulgę przesuszonej skórze, zatem idealny na jesień. Produkt przeznaczony do stosowania na całe ciało. Idealnie regeneruje i nawilża skórę.
Produkt pełnowymiarowy.
Pojemność: 200 ml.
Cena: 34,99 zł.
Termin ważności: 12 miesięcy od otwarcia.
Pierwsze, co o tym kosmetyku muszę powiedzieć, to to, że nieziemsko pachnie! Wyczuwam tutaj typowe dla kremów delikatnie mydlane nuty, ale zdecydowanie czuję tutaj kokos, który uwielbiam! Już ze względu na sam ten zapach nie mogę się doczekać testów ;) Szkoda jednak, że na skórze zapach kokosa zbyt długo się nie utrzymuje. Dodatkowo, produkt ma bardzo gęstą, niemalże zbitą konsystencję. Dla mnie jest to również plus, bardzo lubię takie treściwe nawilżacze do mojej suchej skóry.
INGREDIENTS: Aqua, Behenyl Alcohol, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Hexanediol, Propylene Glycol, Dicaprylyl Carbonate, Helianthus Annuus Seed Oil, Dimethicone, Sodium Carbomer, Sodium Stearoyl Lactylate, Cera Alba, Allantoin, Chamomilla Recutita Flower Extract, Xanthan Gum, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Dimethicone Crosspolymer, Pentadecalactone, Parfum, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Citronellol, Benzyl Alcohol, Limonene, Benzyl Salicylate, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben.

7th Heaven, Charcoal Pore Strips
Plastry oczyszczające pory z aktywnym węglem. Usuwają zaskórniki, dogłębnie oczyszczają i odblokowują pory.
Produkt pełnowymiarowy. Jeden z trzech wariantów: oczyszczająca maska węglowa, owocowy peel-off, plastry oczyszczające pory z aktywnym węglem.
Ilość plastrów w opakowaniu: 3.
Pojemność: 10 ml.
Cena: 5,60 zł.
Termin ważności: 08.05.2020.
Strzał w dziesiątkę! Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad produktami od 7th Heaven, bo tyle nad nimi zachwytów w Internecie, a ja jeszcze nie próbowałam. A dodatkowo uważam, że trafiła mi się najlepsza opcja ;) Zastanawiałam się nad, popularnymi ostatnio, czarnymi maseczkami, które mają oczyszczać pory, ale nie wiedziałam na co się zdecydować. No i tak ShinyBox przychodzi mi z odsieczą ;)
INGREDIENTS: PUP, UP/UA copolymer, Aqua (Purified Water), Alcohol Denat., Cl77499 (Iron Oxides), Cl 77891 (Titanium Dioxide), Charcoal Powder, Volcanic Ash, Propylene Glycol, Kaolin (Natural Clay), Parfum (Fragrance), Limonene, Linalool.

Bispol, Scented Candle
Stwórz w swoim domu unikalną atmosferę, która dopełniona delikatnym aromatem i migoczącymi płomieniami wprowadzi Cię w błogi nastrój. Spędź długie jesienne wieczory w towarzystwie magicznych aromatów, które pozostaną na długo w Twojej pamięci.
Produkt pełnowymiarowy. Różne zapachy.
Waga: 357 g.
Cena: 5,54 zł.
Czas palenia: ~30 h.
Uwielbiam świeczki zapachowe ;) Zawsze jak widzę jakąś dobrą okazję cenową to wrzucam do koszyka ;) Dlatego taka niespodzianka w pudełku jak najbardziej mi odpowiada ;) Trafił mi się zapach o nazwie Blue Sky. Jest to typowo cytrusowo-wodna woń. Przypomina mi trochę perfumy Avon Scent Essence. W sezonie jesienno-zimowym wolę otaczać się cieplejszymi, intensywniejszymi i cięższymi zapachami, ale zdecydowanie będę paliła ją latem. Po prostu musi poczekać na swoją kolej ;)


Efektima Instytut, Algae-Lift Hydrogel Face Mask
hydrożelowa maska z efektem liftingującym z niebieskimi algami, opracowana z myślą o kobietach ceniących komfortowe i natychmiastowo działające kosmetyki. Doskonale wpływa na skórę potrzebującą intensywnego nawilżenia i poprawy elastyczności naskórka. Produkt występował w formie wymiennej z produktami DermoFuture Precision.
Produkt pełnowymiarowy. Jeden z czterech wariantów: DermoFuture Precision, Ekspresowa maska krem wybielający; DermoFuture Precision, Przeciwzmarszczkowy krem naprawczy ze śluzem ślimaka; DermoFuture Precision, Vita C perfekcyjny krem na noc; Efektima Institut, Algae-Lift hydrożelowa maska z efektem liftingującym.
Ilość sztuk w opakowaniu: 1.
Pojemność: 12 ml.
Cena: 13,90 zł.
Termin ważności: 03.03.2018.
Tutaj obawiam się troszkę testów. Z jednej strony jestem bardzo ciekawa działania, i już od jakiegoś czasu zanoszę się z zakupem podobnego kosmetyku, ale wciąż z tyłu głowy pali mi się czerwona lampeczka - uważaj, a jak Cię uczuli? Miałam kilka niemiłych incydentów z kosmetykami do twarzy i strach niestety pozostał. Ale chyba jednak ciekawość wygra ;) Jeżeli chodzi o to, jaki z czterech produktów mi się trafił, to stwierdzam, że nie jest źle ;) Najmniej przypadłaby mi do gustu pierwsza opcja, pozostałe są interesujące ;)
INGREDIENTS: Aqua, Hydrolyzed Soy Protein, Niacinamide, Panthenol, Algae Extract, Propylene Glycol, Hyaluronic Acid, Allantoin, Beta-Glucan, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Phormidium Uncinatum Extract, Ascorbic Acid, Carbomer, Disodium Edta, Sodium Heparin, Rose Flower Oil, Tocopherol, Vitis Vinifera Fruit Extract,Polysorbate 20.

Jantar, Odżywka Wcierka z Wyciągiem z Bursztynu
Odżywka Jantar oparta jest na sprawdzonej, niezmienionej od lat recepturze. To owoc długich tradycji wykorzystywania niezwykłych właściwości bursztynu. Zawiera 91% składników naturalnych, 0% parabenów, alkoholu etylowego, barwników.
Produkt pełnowymiarowy.
Pojemność: 100 ml.
Cena: 13 zł.
Termin ważności: 09.2020.
Kiedy tylko zobaczyłam nazwę Jantar to pomyślałam: "O, super, spróbuję czegoś nowego z tej marki". Taa :D Zmyliło mnie opakowanie ;) Nie wiedziałam, że zmieniła się szata graficzna tego kosmetyku ;) Wcierkę oczywiście znam i regularnie kupuję ;) Także ShinyBox od razu urósł w moich oczach ;)
INGREDIENTS: Aqua (Water), Propylene Glycol, Glucose, Amber Extract, Panthenol, Panax Ginseng Root Extract, Arginine, Acetyl tyrosine, Arctium Majus Root Extract, Hydrolyzed Soy Protein, Polyquaternium-11, Peg-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine HCl, Citrulline, Glucosamine HCl, Biotin, Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Disodium EDTA, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool.

Avon Mark, Liquid Lip Lacquer Matte
Nowość. Usta w roli głównej to zdecydowanie hot trend tej jesieni. Ponieważ zarówno mat, jak i blask są teraz na topie, AVON mark. bez żadnych kompromisów proponuje LIQUID LIP – szminkę doskonałą w obu wersjach. LIQUID LIP jest dostępna w najmodniejszych odcieniach, ma intensywnie kryjący kolor, a jej płynna formuła zapewnia przyjemne uczucie nawilżenia i sprawia, że szminka utrzymuje się na ustach przez wiele godzin.
Produkt pełnowymiarowy. Jeden z dwóch wariantów: matowy, błyszczący
Pojemność: 7 ml.
Cena: 32 zł.
Pomadki marki Avon lubię, choć dawno już żadnej nie miałam. Szczerze powiedziawszy, sporo czasu minęło, od kiedy jakikolwiek kosmetyk tej marki posiadałam. Dlatego też nie miałam pojęcia, że w ofercie pojawiły się płynne pomadki ;) Bardzo cieszę się, że trafiłam akurat na wersję matową, bo błyszcząca od razu powędrowałaby do kogoś innego. Jednak i w przypadku tej formuły mam pewne wątpliwości. Mój kolor to Irresistable. I choć jest to przepiękny, jesienny odcień, to po prostu ja takich nie noszę. Dam jej szansę, to z pewnością, ale wydaje mi się, że źle będę się w tak intensywnych ustach czuła. Jednak jestem fanką nudziaków. 
Jeżeli chodzi o konsystencję kosmetyku to jest ona jakby sucha, myślę, że zapobiegnie to klejeniu się ust. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na zapach tego produktu - jak dla mnie czuć tam czereśnie ;) W każdym razie, podoba mi się to jak pomadka pachnie ;) I jeszcze jedna, ważna, sprawa - co już mogę powiedzieć (po zrobieniu swatcha), nie jest to produkt zastygający. Jeżeli przetrzecie ręką po ustach to możecie się spodziewać rozmazanej plamy ;)
INGREDIENTS: Dimethicone, Diisopropyl, Dimer Dilinoleate, Isododecane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dimethicone Crossopolymer, Disteardimonium Hectorite, Vp/Eicosene Copolymer, Cera Microcristallna, Pentaerythrityl Tetrastearate, Silica, Propylene Carbonate, Caprylyl Glycol, Parfum, Mica, [+/- Cl 77891, Cl 77491, Cl 77492, Cl 77499, Cl 15850, Cl 45410, Cl 17200, Cl 42090, Cl 19140, Mica] <Gl 1836>

Foods By Ann, Pocket Energy Bar
Idealne dla tych, którzy żyją aktywnie i potrzebują szybkiego, a jednocześnie zdrowego i pysznego źródła energii. Odpowiednio dobrane składniki nie tylko zaspokoją głód i pobudzą do działania, ale także pozytywnie wpłyną na funkcjonowanie całego organizmu.
Produkt pełnowymiarowy.
Gramatura: 35 g.
Cena: 3,89 zł.
Termin ważności: 28.08.2018
Zdrowy batonik, czyli coś, czego jestem bardzo ciekawa. Co prawda, ostatnio trochę "grzeszę", jeżeli chodzi o zdrowe odżywianie, ale wszystko, co z jabłkami i cynamonem związane, jest u mnie mile widziane ;) Także chętnie wrzucę przekąskę do torebki i sięgnę po nią, kiedy najdzie mnie mały głód :D
INGREDIENTS: Daktyle (53%), Suszone jabłko (18%), Orzechy nerkowca (14%), Orzechy brazylijskie (13%), Cynamon (2%). Może zawierać: soję, sezam, jaja, mleko, gluten, orzechy, orzeszki ziemne.
Charmine Rose, Rosaline Cream
Półtłusty krem firmy Charmine Rose na rozszerzone naczynia krwionośne dedykowany dla cery suchej. Charmine Rose Rosaline Cream wzmacnia ściany naczyń włosowatych, redukuje podrażnienia i redukuje zaczerwienienia.
Próbka.
Pojemność: 2 ml. 
Pojemność pełnowymiarowego produktu: 50 ml.
Cena pełnowymiarowego produktu: 52 zł.
Termin ważności próbki: 2 miesiące od otworzenia.
Podoba mi się, że w pudełeczku możemy znaleźć również próbki. Pozwala nam to wypróbować dany kosmetyk, zanim sięgniemy po pełnowymiarowy produkt, który często jest całkiem drogi. Mnie się raczej nie przyda, bo nie mam problemów z rozszerzonymi naczynkami, ale myślę, że moja mama chętnie wypróbuje jego działanie.
INGREDIENTS (INCI): Aqua (Water), Pentaerythtrityl Tetraisostearate, Hydrogenated Polyisobutene, Cyclopentasiloxane, Urea, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Polyacrylate-13, Polyisobutene, Polysorbate 20, Niacinamide, Polysilicone-11, Hesperidin Methyl Chalcone, Propylene Glycol, Calcium Lactate, Lactobionic Acid, Sodium Hyalunorate, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut), Seed Extract, Dimethicone, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbid Acid, Disodium EDTA, Citric Acid, PEG-8, Parfum Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Linalool, CI 42051, Chlorophensin, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben.

Podsumowując, z zawartości pudełka jestem bardzo zadowolona i bardzo mile zaskoczona. Byłam sceptycznie nastawiona do tego typu boxów, ale powiem szczerze, że ten przywrócił mi wiarę w ideę tego typu niespodzianek. Co prawda, nie wszystkie produkty trafiły w moje gusta (czyt. kolor szminki), ale zdecydowana większość skradła moje serce. Czyżby był ciąg dalszy? ;) Zobaczymy ;)
Moja ocena: 5-/5

Znacie te pudełka? Lubicie taką zabawę? A może macie to konkretne? Co o nim sądzicie? Próbowałyście któregoś z ww. produktów? Jak się u Was sprawdziły? Byłybyście zadowolone z takiej zawartości? 

~ wredna
Czytaj więcej

CO NOWEGO W KOSMETYCZCE?
Czyli promocyjne zakupy w Rossmann, ale nie tylko!

48 komentarzy:
Zanim przejdę do dzisiejszego posta chciałabym Was przeprosić, i trochę się wytłumaczyć, za to, że w niedzielę nie pojawił się wpis. Ostatnio jestem tak zabiegana, że ciężko mi znaleźć chwilę, żeby usiąść i spokojnie poczytać książkę... Dodatkowo w sobotę miałam wesele u brata ciotecznego :D Także mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie mi to zaniedbanie ;)
A dziś mam dla Was coś, czym bardzo chcę się podzielić ;) Może będzie to wyglądało jak chwalenie się, ale co tam :D
No dobrze, muszę trochę się uspokoić i przejść do sedna, bo zaczynam się rozwodzić na nie te tematy, co trzeba ;) A więc, jak już wiecie z tytułu, dzisiaj przychodzę z porcją nowości kosmetycznych w moim zbiorach. Pojawiło się tego całkiem sporo (jak na mnie), a szykuje się jeszcze kilka nowinek. Ale wszystko w swoim czasie ;) A teraz będzie mini-haul z promocji -55% w Rossmannie, ale większość będzie spoza tej kategorii ;) I jedna moja perełeczka <3


No to zacznę może od tego co jeszcze niedawno było najbardziej na czasie, czyli od promocji w sieci Rossmann. W drogerii byłam dwa razy, ale dzięki temu udało mi się kupić wszystko to, co sobie zaplanowałam. Od razu powiem, że nie zamierzałam szaleć, a dlaczego dowiecie się na końcu posta ;)

Maybelline, Lash Sensational Intense Black
Pomyślałam, że taka duża obniżka cen jest świetną okazją do testowania nowości, szczególnie tych, których w regularnej cenie bym nie kupiła. I tak właśnie skusiłam się na tę maskarę. Czytałam sporo dobrych opinii na jej temat, a że moje naturalne rzęski są bardzo liche to wciąż szukam ideału. Czy ten kosmetyk spełnił moje oczekiwania? Absolutnie nie. Zupełnie nie nadaje się do moich króciutkich, jaśniutkich, prostych i rzadkich rzęs. Jedyne co robi to nadaje intensywny czarny kolor. A ja jednak potrzebuję wydłużenie, podkręcenia i pogrubienia... I stąd też moja druga wizyta w Rossmannie - musiałam kupić inny, tym razem już sprawdzony tusz :D

Eveline, Volumix Fiberlast Mascara
Uwielbiam tusze do rzęs tej marki. Są tanie, mają genialne szczoteczki i świetnie się u mnie sprawdzają. Ten i podobny, w srebrnym opakowaniu, to moi ulubieńcy. Choć przyznam, że przetestowałam ich sporo i żaden nie zawiódł moich oczekiwań, a przynajmniej nie tak, jak pan powyżej.


Eveline, Art Scenic Concealer
Kiedyś go używałam. Ma średnie krycie i ładnie rozświetla okolicę pod oczami. Niestety, ze względu na moje ogromne sińce pod oczami (z którymi nawet Lasting Perfection z Collection 2000 nie radzi sobie do końca) musiałam z niego zrezygnować i poszukać czegoś mocniejszego. Ale bardzo przypadł do gustu mojej siostrze. Dlatego też wrzuciłam go do koszyka. Akurat kończy jej się obecna sztuka ;)

Bell Hypoallergenic, Mat Liquid Lipstick
Kolejny produkt dla siostry. Chciałam tę pomadkę zakupić przy pierwszej wizycie w Rossmannie, ale niestety kolorek nr 1 był wykupiony. Na szczęście przy drugiej, szafy były już znacznie lepiej zaopatrzone. Kosmetyk sprawdza jej się bardzo dobrze. Kolor idealnie pasuje do jej urody, ładnie wygląda i bardzo długo się utrzymuje ;)


I to by było na tyle, jeśli chodzi o promocję w Rossmannie. Jak mówiłam, nie ma tego dużo ;) (Nie)stety nie mogłam sobie pozwolić na szaleństwa, bo kilka dni przed rozpoczęciem tych przecen szarpnęłam się na coś kosztownego ;) Ale o tym później :D

Kobo, Brightener Matt Powder
Szukałam jakiegoś pudru bananowego, niestety żaden, który mnie interesował nie był dostępny. Kiedy tak przeglądałam asortyment Kobo zobaczyłam ten puder i przypomniało mi się, że słyszałam dobre opinie na jego temat ;) Tak więc trafił do koszyka. Jeszcze go dobrze nie wypróbowałam, więc nie powiem zbyt wiele ;)

Kobo, Mono Matte Eyeshadow
O tych cieniach też sporo dobrego słyszałam. A, że potrzebowałam (czytaj miałam ochotę na coś nowego) czegoś, co sprawdzi się w załamaniu powieki, to się skusiłam. Kolorek (Pale Peach) jest przepiękny, bardzo dobrze się z tym kosmetykiem pracuje - ładnie się rozciera, nie traci przy tym na intensywności, bez problemu można osiągnąć nim zamierzony efekt. Troszeczkę gorzej jest z trwałością, ale na co dzień (i krótsze wyjścia) sprawdzi się idealnie.


Golden Rose, Matte Lipstick Crayon
Produkt jest już tak kultowy, tak osławiony w blogosferze i na YT, że aż wstyd się przyznać, że dopiero teraz po niego sięgnęłam. Wybrałam kolor 18, który miał być delikatnie ciemniejszym nudziakiem (przynajmniej przy mojej bladej cerze). U mnie, jednak, wybijają się delikatne czerwone tony. Zupełnie mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze czuję się w tym kolorze ;) Rozumiem też zachwyty nad tym kosmetykiem. Ta konsystencja, ten komfort noszenia, to wykończenie, no i ta trwałość <3 Z pewnością skuszę się na inne odcienie.

Stila, Stay All Day Liquid Lipstick
Miniaturka. Dostałam ją w gratisie, kiedy kupowałam perfumy (o tym niżej). Kolor zupełnie nie mój, więc komuś ją po prostu podaruję ;)


FM by Federico Mahora, nr 317
Zamiennik Gucci Guilty. Szukałam czegoś, co będzie podobne do City Rush z Avonu, które zostały wycofane. Na pewnym forum doczytałam się, że te od Gucci trochę je przypominają. Ale z racji tego, że nie jest to moja półka cenowa, postanowiłam wypróbować zamiennik. I padło na ten od FM Group. Zapach rzeczywiście przypadł mi do gustu, choć na początku nie byłam do niego przekonana. Ich trwałość jest raczej średnia, ale za tę cenę nie ma co oczekiwać cudów ;)


Inglot, Eye Shadow Keeper
Zakupiłam z myślą o weselu brata. Miała bardzo dobrze sprawdzić się na tłustych powiekach. Moje są bardzo problematyczne. Czy się sprawdziła? Nie jestem do końca pewna. Muszę ją jeszcze spróbować, bo po 7 godzinach ww. cień z Kobo zebrał mi się w załamaniach. Ale może to być po prostu wina samego cienia, bo pozostała część makijażu oka wykonana kosmetykami Glam Shadows i Zoevą była nietknięta do samego końca (aż do zmycia).


I na koniec zostawiłam sobie wisienkę na torcie! Ale, żeby troszkę przetrzymać Was jeszcze w niepewności to pozwolę sobie wtrącić dwa słowa :D Jeżeli zainteresował Was któryś z kosmetyków i chcielibyście zobaczyć jego pełną recenzję to, śmiało, piszcie w komentarza, a chętnie ją dla Was nakreślę ;) A tymczasem.... werble poproszę...

Anastasia Beverly Hills, Modern Renaissance
Tak! Jest moja <3 Długo zastanawiałam się nad jej zakupem, bo mało to ona nie kosztuje... Ale te kolory, te opinie na jej temat <3 No, nie wybaczyłabym sobie, gdybym jej nie miała :D Jest jeszcze nowa, świeżutka niedotykana. Jej recenzja na pewno pojawi się na blogu, ale pewnie będziecie musieli troszkę na nią poczekać, bo chcę ją dobrze przetestować ;) A teraz podziwiajmy razem <3


Co myślicie o moich zakupach? Znacie te produkty? Jak się Wam sprawdzają? A może polecicie mi jakiś tusz, który sprawdzi się na moich lichych rzęsach? Wam co udało się upolować na promocjach w Rossmannie? Macie paletkę ABH? Co i niej sądzicie?

~ wredna
Czytaj więcej

CUDOWNE DZIAŁANIE LAWENDY W MGIEŁCE?
Czy będzie miłość? + Wyniki rozdania

60 komentarzy:
Z dobroci lawendy korzystam już od jakiegoś czasu. Suszone kwiaty wspomnianej rośliny wykorzystuję do sporządzenia płukanki do włosów. Dlatego też, gdy zobaczyłam ten produkt na stronie Fitomed, wiedziałam, że muszę go wypróbować. Mimo tego, że za zapachem suszonej lawendy nie przepadam. Tak, wiem, ludzie zawsze mi się dziwią :D
Czy będzie miłość? Ostatni kosmetyk tej marki, czyli masło Shea, skradł moje serce (przeczytacie o nim tutaj). Czy i w tym przypadku będzie tak samo?


O marce słów kilka
Jesteśmy firmą rodzinną istniejącą na polskim rynku kosmetycznym od 1999 roku. Swoim klientom pomagamy rozwiązywać problemy kosmetyczne i dermatologiczne, a tworzenie kosmetyków ziołowych i naturalnych jest naszą największą pasją! Natura to nasz ideał i wierzymy, że to właśnie w niej zaklęte jest zdrowie, witalność i piękno każdego człowieka. Nieustannie odkrywamy nowe rozwiązania, eksplorujemy świat przyrody, świat kwiatów i ziół. Tworzymy oryginalne receptury w oparciu o wiedzę ludową oraz doświadczenia poprzednich pokoleń. [...]Staramy się jak najmniej ingerować w działanie składników pochodzących z natury, ponieważ dostrzegamy ich naturalne właściwości.Nie testujemy kosmetyków na zwierzętach, a profesjonalnie dobrane zioła, ograniczenie stosowania detergentów, syntetycznych substancji zapachowych, barwników i konserwantów zalicza nasze wyroby do kosmetyków o wysokim stopniu bezpieczeństwa. Kosmetyki Fitomed są polecane przez lekarzy dermatologów przede wszystkim osobom ze skórą wrażliwą na mydła i detergenty.


Od producenta
Mgiełka lawendowa do cery zmęczonejGłównym składnikiem mgiełki jest woda lawendowa oraz olejek lotny. Przy stosowaniu zewnętrznym składniki te poprawiają ukrwienie skóry. Mgiełka doskonale odświeża i poprawia napięcie naskórka oraz nadaje mu zdrowy połysk.Składniki aktywne: aromatyczna woda lawendowa (20%), olejek lawendowy, olejek cytrynowy, alantoina, d-pantenol.
Działanie: płyn lawendowy o świeżym zapachu jest idealnym środkiem do „ożywienia” skóry zmęczonej. W stosowaniu zewnętrznym poprawia ukrwienie naskórka i nadaje mu ładny kolor. Cera nabiera zdrowego połysku, staje się gładka, jędrna i elastyczna.
Przeznaczenie: do cery suchej, mieszanej, zmęczonej. Polecany również do nawilżenia twarzy osobom pracującym przy komputerach oraz w klimatyzowanych pomieszczeniach. Lawendowy płyn do twarzy można stosować na makijaż.
Pojemność: 200 ml.
Termin ważności: kwiecień 2019.


Opakowanie i skład
Uwielbiam kosmetyki w sprayach. Dlatego też, atomizer bardzo przypadł mi do gustu. Dozuje odpowiednią ilość produktu i umożliwia stworzenie idealnej mgiełki - nie jest ona ani zbyt intensywna, ani zbyt delikatna. Samo opakowanie wykonane jest z porządnego, przezroczystego plastiku. Dzięki temu doskonale widzimy zużycie produktu i jego piękny, lawendowy kolor.
Jeżeli chodzi o szatę graficzną, to jak w każdym innym produkcie Fitomed, bardzo przypadła mi do gustu. Prosta, nieprzesadzona, przejrzysta. Wygląda bardzo profesjonalnie.
INGREDIENTS: Aqua, Lawandula Angustifolia Flower Water, Panthenol, Allantoin, Lawandula Angustifolia Oil (linalool), Citrus Limonum Oil, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, CI 42090, CI 16255.


Konsystencja i zapach
Nad konsystencją nie ma się co rozwodzić, jak to produkty w mgiełkach, jest wodnista ;) Ale przy zapachu chciałabym zatrzymać się troszkę dłużej. Jeżeli przeczytaliście wstęp do tego posta to wiecie, że za zapachem suszonej lawendy nie przepadam. Obawiałam się, że i woń samego kosmetyku nie przypadnie mi do gustu. Na szczęście, nie jest ona intensywna. Ale o dziwo, bardzo przypadła mi do gustu. Mgiełka pachnie delikatnie, wyczuwam tutaj lawendę, ale świeżą, a nie tę suszoną, także tutaj ogromny plus ode mnie. Myślałam, że zapach będzie mnie drażnił, a okazało się, że sprawia, że produktu używa mi się znacznie przyjemniej.


Działanie mgiełki
Jak mają się zapewnienia producenta do rzeczywistości? Po pierwszym zastosowaniu nie zauważyłam żadnego efektu. Myślałam, że będzie bubel. Ale postanowiłam jeszcze trochę mgiełkę potestować. No i jakież było moje zdziwienie, kiedy po regularnym stosowaniu kosmetyk zaczął wpływać na moją cerę. Stosowałam go zarówno na makijaż, jak i w formie tonika. 
Aplikuję go rano, przed nałożeniem kremu. Delikatnie ściąga sebum, które nagromadziło się podczas nocy. Zdecydowanie odświeża cerę, tutaj muszę przyznać rację producentowi. Skłaniałabym się też ku stwierdzeniu, że poprawia napięcie naskórka, bo twarz po zastosowaniu mgiełki jest wygładzona i delikatna. Z tego też powodu bardzo dobrze nadaje się pod makijaż. Przygotowuje cerę i sprawia, że kolejne kosmetyki gładko się aplikują. 
Po dłuższym stosowaniu zauważyłam, że delikatnie niweluje też zaczerwienienia na twarzy. Myślę, że tutaj zadziałała kojąca właściwość lawendy. Mam wrażenie, że poprawił się ogólny stan mojej cery. Pory są mniej widoczne, a skóra wydaje się gładsza i zdrowo rozświetlona.


Przyznam szczerze, że bardziej ciekawa byłam tego, jak mgiełka sprawdzi się rozpylana na makijaż, zamówiłam ją w celu jego odświeżania. I jak się sprawdza na tym polu? Zdecydowanie ściąga pudrowość, na początku skóra jest bardzo mocno rozświetlona, wręcz daje wrażenie mokrej i troszkę mnie to przy pierwszym stosowaniu przeraziło. Na szczęście, po kilku minutach produkt się wchłania i pozostawia delikatny blask na twarzy. Jednak nie polecę tego sposobu osobom z cerą tłustą lub mieszaną, bo, nawet przy mojej suchej skórze, makijaż zaczyna się szybciej świecić. Mnie to mocno nie przeszkadza, ale jeżeli ktoś lubi intensywny mat to raczej z takiego "rozświetlenia" nie będzie zadowolony ;)
Dodatkowo muszę wspomnieć, że nie powoduje żadnych podrażnień i, przede wszystkim, nie uczula ;) Także kolejny plus ;)


Cena i dostępność
Stacjonarnie produkty Fitomed dostaniecie w aptekach oraz sklepach zielarskich, bądź zielarsko-medycznych. Na stronie producenta (dokładniej tutaj) znajdziecie szczegółową listę punktów, w których kosmetyki te możecie zakupić. Można je również nabyć w sklepie internetowym Fitoteka, tam mgiełka kosztuje 13,50 zł.

Podsumowując, z działania mgiełki jestem bardzo zadowolona. Nie jest to kosmetyk, który do nam niesamowite efekty, jej głównym przeznaczeniem jest odświeżenie skóry i z tym radzi sobie idealnie. Dodatkowo napina naskórek i sprawia, że cera jest gładsza i delikatnie rozświetlona. Zauważyłam, że działa kojąco na zaczerwienienia. Idealnie spisuje się pod makijażem i, co dla mnie bardzo ważne, nie uczula. Można ją również stosować na makijaż, jednak u mnie w tej roli nie sprawdziła się najlepiej.
Moja ocena: 5-/5

Znacie ten produkt? Używacie kosmetyków Fitomed? Jak się u Was sprawdzają? Polecacie inne wyroby tej marki? A może przed jakimiś chcielibyście nas przestrzec? Namówiłam Was do wypróbowania mgiełki? Czy wręcz przeciwnie, stwierdzacie, że nie potrzebujecie takiego działania?

A teraz coś, na co część z Was czekała najbardziej, czyli wyniki rozdania ;) Chciałabym Wam wszystkim bardzo serdecznie podziękować za wzięcie udziału w zabawie. Niestety, mogę nagrodzić tylko jedną osobę, ale nie martwcie się, nie był to ostatni konkurs na moim blogu ;) Także, jeżeli tym razem Wam się nie udało to bądźcie czujni i czekajcie na kolejne rozdania ;)
No dobrze, nie przedłużając, moją nagrodę wygrywa...
Werble poproszę :D
Dominika Gil
Gratuluję i proszę o kontakt mailowy na wrednazwyboru@gmail.com z danymi do wysyłki paczuszki ;) A pozostałych zapraszam jeszcze po południu do Oli, gdzie rozlosowana zostanie druga nagroda ;)
PS na odpowiedź zwycięzcy czekam 3 dni, jeżeli w tym czasie jej nie otrzymam, wybiorę inną osobę.

~ wredna
Czytaj więcej

PALETA A'LA HUDA BEAUTY ROSE GOLD
Warta uwagi? Jak się sprawdza? I co o niej myślę?

49 komentarzy:
Jakiś czas temu wspomniałam o tej palecie w jednym z hauli i zapytałam czy chcielibyście zobaczyć jej szerszą recenzję ;) Całkiem sporo z Was wyraziło taką chęć, więc jestem ;)
Chyba każdy z nas lubi wydać mniej, ale mieć dobry kosmetyk. Słynna paleta Rose Gold od Huda Beauty od razu przyciągnęła moją uwagę, jak tylko ją zobaczyłam. Jednak w tej samej też chwili wiedziałam, że pozwolić sobie na nią nie będę mogła. Wiem, że w podobnej sytuacji są też inni. Dlatego też na rynku kosmetycznym mamy teraz wysyp palet, mniej lub bardziej, inspirowanych, albo po prostu samych podróbek, tej słynnej palety. Jedną z takich postanowiłam przetestować. Czy nadaje się w ogóle do użytku? Mam nadzieję, że moja opinia pomoże tym, którzy nad kupnem takiej inspirowanej palety się zastanawiają ;)


Od producenta
Osiemnaście wysoce napigmentowanych, kwadratowych cieni w jednej palecie. Łatwe w blendowaniu i długotrwałe. Przekrój odcieni od zimnych po ciepłe pozwoli stworzyć idealny makijaż dzienny. W paletę wkomponowane zostały cienie o wykończeniach matowych oraz metalicznych.
Wymiary: 18,1 cm / 10,3 cm.
Gramatura brutto: 180g.
Całkowita gramatura cieni: 30g.


Opakowanie i skład
Paleta przychodzi do nas w, popularnym ostatnio, dosyć solidnym kartonowym opakowaniu. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jego jakością. Nie mamy tutaj ani lusterka, ani okienka, przez które moglibyśmy zobaczyć co znajduje się w środku (tak, jak to jest w oryginale). Ani to dla mnie plus, ani minus ;) Nie dostajemy też w opakowaniu żadnego pędzelka (tak jak też w przypadku tej od Hudy). Nie mamy tutaj też żadnego zamknięcia. Często przy takich kartonowych opakowaniach mamy do czynienia z magnesem, tutaj jednak tego nie ma. Nie zauważyłam jednak, żeby był problem z jej zamknięciem.
Na przodzie mamy logo producenta - Eye 6SixPlus, dla mnie na plus, bo paleta nie wygląda jak tania paleta No Name.
Paletka szła do mnie z Chin i została dobrze zabezpieczona, bo żaden z cieni nie został uszkodzony w transporcie. 
INGREDIENTS: Talc, Illite, Magnesium Stearate, Silica, dimethicone, Hydrogenated Polyisobutene, Mineral Oil, Diisostearyl Malate, Methylparaben, Propylparaben.
May Contain: Iron Oxide Red (Cl 77491), Iron Oxide Black (Cl 77492), Iron Oxide Yellow (Cl 77499), Titanium Oxide Black (Cl 77891).


Konsystencja i zapach
Sama paleta nie ma żadnego intensywnego zapachu. Jeżeli przystawimy ją pod sam nos to delikatnie będziemy mogli wyczuć klej i jakby plastik (?) Albo to może to kartonowe opakowanie? Ciężko mi określić. Jednak przy normalnym użytkowaniu kosmetyku nie czuć żadnej specyficznej woni.
Jeżeli chodzi o konsystencję to cienie metaliczne są bardzo masełkowate, dzięki temu wystarczy ich delikatnie dotknąć, żeby zebrać pigment. Dwa odcienie, które są sprasowanymi brokatami są pod palcami bardziej sypkie. Maty w dotyku są satynowe, nie kredowe, ale niektóre mają tendencję do pylenia się i osypywania.
Chciałabym też jeszcze wtrącić, że producent mówi o wykończeniach matowych i metalicznych, ale w palecie znajdziemy też dwa cienie w formie sprasowanych brokatów i dwa, które są delikatnymi perłami.



Pigmentacja i blendowanie
Podobnie jak przy konsystencji, w aspekcie pigmentacji cienie różnią się między sobą. Te metaliczne są bardzo mocno intensywne. Wystarczy je delikatnie dotknąć, aby zebrać pigment. Najlepiej współpracują z palcami i przy takiej aplikacji jesteśmy w stanie osiągnąć bardzo intensywny efekt. Ze sprasowanymi pigmentami pracuje się troszkę gorzej i żeby nabudować zadowalający rezultat, trzeba się troszkę pomęczyć. Maty nie mają jakiejś fascynującej pigmentacji, ale spokojnie mogę ją określić jako dobrą. Przyrównam ją do paletek Iconic z Makeup Revolution.
Jeżeli chodzi o samą pracę z cieniami to bardzo przyjemnie wspominam tę czynność ;) Samo to, że bardzo lubię po nią sięgać o czymś świadczy ;) Kosmetyk ładnie i bezproblemowo się blenduje, z łatwością możemy uzyskać mgiełkę koloru, podobnie jak nabudować intensywny akcent w zewnętrznym kąciku. Nie tworzą plam czy prześwitów, nie tracą na głębi przy rozcieraniu. Niestety kiedy używamy podobnych odcieni możemy spodziewać się zlania w jeden. Tutaj mały minus. Dodatkowo miałam problemy z czernią, która jest intensywna, ale bardzo się sypie i dosyć ciężko się z nią pracuje. Można nabawić się plam. Na zdjęciu z makijażem będziecie mogli zobaczyć, że zewnętrzny kącik nie jest idealnie wyblendowany - a to właśnie przez tę czerń.


Trwałość
Cienie testowałam na bazie - cieniu w kremie Color Tattoo z Maybelline. Nie jestem w stanie wypróbować tego typu kosmetyków na gołej powiece, bo moja jest opadające i mocno przetłuszczająca się, więc kolory znikłyby z niej po niecałej godzinie. Makijaż wykonany tą paletą wytrzymał u mnie jakieś 5 godzin, po tym czasie zaczął delikatnie zbierać się w załamaniach. Trwałość określam jako podobną do palet Iconic z Makeup Revolution.


Cena i dostępność
Paletę dorwiecie na chińskich stronkach, podejrzewam, że w podobnych cenach. Jeżeli nie chcecie zamawiać z zagranicy to możecie poszukać na Allegro, ale tu będą przebitki cenowe. Możliwe, że stacjonarnie można ją znaleźć w chińskich centrum, ale ja jeszcze się na nią nie natknęłam. Swoją kupiłam na Rosegal za $9,40, więc przy obecnym kursie dolara to będzie jakieś niecałe 34 zł. Kwota, biorąc pod uwagę fakt, że jest to produkt Made In China, nie jest niska, ale przyrównując ją do oryginału... Nie ma ich co porównywać ;)


Podsumowując, jakość palety jest przyzwoita. Kolory ma przepiękne, idealne na jesień, wpisujące się w obecne trendy. Uważam, że warto ją wypróbować, szczególnie, jeżeli zauroczyła Was Rose Gold od Huda Beauty, ale Wasz portfel nie pozwala Wam cieszyć się oryginałem. Z niektórymi cieniami trzeba troszkę popracować, ale to, jaki efekt końcowy można przy użyciu tego kosmetyku wyczarować rekompensuje wszystkie minusy. Ostatnio po tę kompozycję sięgam najczęściej i trafiła ona nawet do moich ulubieńców.
Moja ocena: 5-/5

Znacie tę paletę? Co o niej sądzicie? Macie tę inspirowaną? A może jesteście szczęśliwymi posiadaczami oryginału? Jak się u Was sprawdza? Co sądzicie o takiej inspiracji? Czy zachęciłam Was do zakupu? A może wręcz przeciwnie, wolicie odłożyć na paletę od Huda Beauty?

~ wredna
Czytaj więcej

MASŁO SHEA
Jak to się wymawia? Co to jest? I jakie jest jego zastosowanie?

54 komentarze:
Masło Shea. Niby każdy kojarzy, ale gdyby zapytać co to dokładnie jest i do czego się stosuje, to niejeden/niejedna będzie miał/a problem z odpowiedzią (a już szczególnie osoby, które w świat kosmetyków i ich składów się nie zagłębiają). Przyznam szczerze, że wcześniej i ja miałam niewielkie pojęcie w tym temacie. Ale uważam, że ten składnik jest warty uwagi, więc przychodzę do Was z kilkoma słowami dotyczącymi tej właśnie substancji.Jeżeli chcecie wiedzieć jak tę nieszczęsną nazwę przeczytać, czym dokładnie jest masło Shea, i gdzie się je stosuje, to zapraszam do dalszej części posta.


Masło Shea - co to takiego?
Zacznijmy może od początku, a więc od samej wymowy i definicji omawianego składnika.
Masło shea [/szi/, również /szia/, /szea/] – olej roślinny uzyskiwany z owoców masłosza Parka (ang. pot. shea tree). W postaci świeżej, nieprzetworzonej ma konsystencję pasty, barwę białawą, jest niemal bezwonny i ma bardzo słabo wyczuwalny smak.
źródło: wikipedia.org

Możecie się również spotkać z nazwą Karité, która pochodzi od francuskiego słowa określającego życie. Drzewa, z których pozyskiwane są nasiona do produkcji tegoż masła, rosną na obszarze suchej sawanny afrykańskiej (od Senegalu po Etiopię). W Europie masło Shea pojawiło się w XVIII, za sprawą szkockiego podróżnika i badacza kontynentu afrykańskiego - Mungo Parka, od którego nazwiska pochodzi też nazwa drzewa, z którego pozyskiwane są nasiona do produkcji masła.


Rafinowane czy Nierafinowane?
Jak to bywa w przypadku olei, masło Shea dostępne jest w dwóch formach - rafinowanej i nierafinowanej, ale również ultra-rafinowanej. Jak je rozpoznać, i jakie wybrać?

Masło Shea surowe to takie, które nie ulega żadnemu filtrowaniu. Ma miękką konsystencję i nie utrzymuje kształtu. Kolor może się różnić w zależności od tego, jak dojrzałe były nasiona - spotyka się barwy od intensywnie żółtej do zielonej. Ze względu na swoją nieprzetworzoną formę, zawiera naturalne zanieczyszczenia, ale również składniki odżywcze.


Masło Shea nierafinowane poddawane jest filtracji na zimno, która usuwa większość naturalnych zanieczyszczeń. Jednak właściwości masła pozostają podobne do tych, w masłach surowych. W temperaturze pokojowej ma zbitą, twardą konsystencję, którą można ogrzać (np. w dłoniach, bądź kąpieli wodnej) do uzyskania bardziej oleistej formy. 

Masło Shea rafinowane, w wyniku procesów przetwarzania, traci zapach i dobroczynne składniki odżywcze, a zyskuje inne właściwości. W takich masłach spotkać można substancje perfumujące i konserwujące. Taką formę masła karité poznamy po gładkiej konsystencji i białym kolorze.

Masło Shea ultra-rafinowane jest najbardziej przetworzoną formą tego oleju. W tych procesach traci właściwości odżywcze, a jego skład ulega całkowitej zmianie. W tej wersji masła znajdziemy największą ilość substancji chemicznych.


Masło Karité - właściwości i zastosowanie
Najbardziej powszechnym zastosowaniem masła Shea jest to w przemyśle kosmetycznym. Myślę, że z tym właśnie obszarem kojarzymy ten olej najbardziej. Jednak jest on również wykorzystywany przy produkcji mydeł i świec. W Afryce stosuje się go w kuchni (np. do produkcji margaryny, bądź jako zamiennik masła kakaowego), a także w lecznictwie.
Dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych przyczynia się do procesu odmładzania i nawilżania skóry. Z tego też względu polecane jest dla osób z cerą suchą, dojrzałą i skłonną do zmarszczek. 
Związki niezmydlające się, zawarte w maśle, zwiększają jego właściwości lecznicze, a pochodne kwasu cynamonowego działają przeciwzapalnie oraz przeciwbakteryjnie. 

- szybko się wchłania, odżywiając i regenerując skórę pozostawiając na niej ochronny płaszcz lipidowy;
- poprawia elastyczność warstwy rogowej skóry, dzięki zawartym w nim substancjom chroniąc i wzmacniając cement międzykomórkowy;
- zawarta w nim witamina A i E pomaga redukować zmarszczki wywołane m. in. przesuszeniem  naskórka;
- jest naturalnym, filtrem UV;
- zamyka szczeliny w strukturze włosa likwidując ich porowatość, pomaga w ich regeneracji, stosowany na końcówki włosów, chroni je przed przesuszeniem pod wpływem słońca i słonej wody;
- łagodzi stany zapalne związane z osteoporozą;
- zawiera witaminę F, która przynosi ulgę zmęczonym, napiętym i bolącym mięśniom, powodując ich rozluźnienie;
- posiada właściwości przeciwzapalne i antybakteryjne;
- zalecane jest również na: cellulit, rozstępy skórne, wysypkę na skórze, łuszczenie się skóry po opalaniu i poparzenia słoneczne, swędzenie skóry, ukąszenia owadów, odmrożenia, alergie skórne, trądzik, wypryski, opryszczkę, dermatozę;
- poprawia kondycję w takich zaburzeniach jak:pęknięcia skóry np. na piętach czy łokciach, stwardnienia skórne, uszkodzenia skóry spowodowane wysoką temperaturą oraz radioterapią;
- stosuje się je w leczeniu reumatyzmu;
- pomaga utrzymać wilgoć i zmniejszyć utratę wody tworząc barierę ochronną na powierzchni skóry, poprzez wiązanie wody (obniża współczynnik TEWL) zapobiegając przesuszeniu i łuszczeniu się skóry, zmniejsza plamy na skórze;
- nie pozostawia tłustej warstwy, długo pozostaje w głębszych warstwach skóry.
źródło: biotechnologia.pl


Kiedy studiujemy składy kosmetyków, często spotkać możemy się z określeniem Butyrospermum parkii, które wskazuje na obecność masła Shea. A w jakich konkretnie kosmetykach można go szukać? W przeróżnych, najczęściej w produktach do masażu; balsamach do ciała, ust i włosów; szamponach i odżywkach; mydłach; szminkach; maściach; oraz w kremach.

Ale skoro wykorzystuje się je w kosmetykach, to czy można stosować je samodzielnie? Oczywiście. W internecie można znaleźć wiele informacji na temat tego, do czego możemy użyć masła Shea. 
Krem do twarzy - rozgrzane w dłoniach masło należy zaaplikować na oczyszczoną i zwilżoną (np. tonikiem, bądź wodą termalną) twarz. Z reguły można je stosować bez względu na posiadany typ cery, jednak spotkałam się z opiniami posiadaczek cery tłustej, które skarżyły się na zapychanie. Także warto uważać, ale zdecydowanie warto też sprawdzić jak zachowa się na waszej twarzy.
Krem pod oczy - w tym też celu stosuję je ja. Dzięki właściwościom nawilżającym i redukującym zmarszczki idealnie nadaje się na tę właśnie okolicę. Ma działanie zmniejszające obrzęki i cienie.
Balsam do ust - w tym celu również masło przetestowałam. Tutaj znów na naszą korzyść grają jego właściwości nawilżające i odżywcze. Dodatkowo zapewni nam ochronę przed słońcem i mrozem.
Balsam do ciała oraz krem na rozstępy - idealnie sprawdzi się na przesuszone łokcie, stopy, kolana, a nawet przesuszone (np. po stosowaniu manicure hybrydowego) skórki wokół paznokci. Dzięki swojemu ujędrniającym działaniu sprawdzi się idealnie na rozstępy, napinając i odżywiając skórę.


Odżywka do włosów - doskonale sprawdzi się jako serum zabezpieczające końcówki i ułatwi rozczesywanie. Może być też stosowane w formie nawilżającej i odżywczej maski, jednak należy pamiętać o bardzo dokładnych wymyciu i spłukaniu masła z włosów. W przypadku suchej i łuszczącej się skóry głowy warto spróbować wykorzystać ten olej na skalp. Rozgrzaną odrobinę masła wcieramy u nasady, zostawiamy na około 10 minut, a następnie myjemy głowę.
Krem do golenia oraz balsam po depilacji - zapewni gładki poślizg maszynki i sprawdzi się u osób z wrażliwą skórą. Niweluje ryzyko zapalenia mieszków włosowych, bądź wrastania włosków. Zastosowany po depilacji zapewni odpowiednie nawilżenie i odżywienie, a także przyspieszy proces gojenia się drobnych ranek.
Balsam na drobne otarcia, skaleczenia i odparzenia - masło przyspieszy proces gojenia i zadziała przeciwzapalnie. Można je również zastosować u dzieci i niemowląt.
Balsam po opalaniu - złagodzi poparzenie słoneczne, nawilży i odżywi skórę, a także przyspieszy proces regeneracji naskórka.
Odżywka do brwi - nie dość, że wpłynie pozytywnie na kondycję naszych włosków, to jeszcze idealnie sprawdzi się jako żel, który ujarzmi i utrwali nasze brwi.
Olejek do kąpieli - dwie rozpuszczone łyżki masła należy dodać do wody. Warto zrezygnować z użycia mydła. Po takiej kąpieli nasza skóra będzie nawilżona, napięta i odżywiona.
źródła: wikipedia.org, biotechnologia.pl, skinphilosophy.pl, hellozdrowie.pl, lonaen.com


A jak masło Shea sprawdziło się u mnie?
Mój słoiczek o pojemności 45g masła Karité pochodzi ze strony Fitomed, które możecie nabyć w sklepie internetowym Fitoteka.
Przyznam szczerze, że jeszcze nie wypróbowałam wszystkich zastosowań masła, ale chciałam się z Wami podzielić swoją opinią na temat tego jak kosmetyk ten sprawdził się u mnie w niektórych obszarach, w których go zastosowałam. 
W pierwszej kolejności chciałam masło Shea wykorzystać jako krem pod oczy. Tyle dobrego czytałam o jego działaniu w tej wrażliwej okolicy, że nie mogłam się doczekać efektów u siebie. Mam bardzo wrażliwą i skłonną do alergii skórę pod oczami. Ze względu na budowę oka, nieobce są mi zmarszczki mimiczne, a coraz częściej również te, pojawiające się z wiekiem. Kiedy zaczęłam stosować masło zauważyłam, że okolica ta jest bardzo dobrze nawilżona i gładka. Po kilku dniach regularnego stosowania skóra jest delikatnie bardziej napięta, co bardzo mnie cieszy. W roli kremu pod oczy kosmetyk ten sprawdza się genialnie i w tym celu nadal będę go stosowała.


Trochę gorzej poszło, jeżeli chodzi o nawilżenie ust. Może trzeba go użyć więcej niż raz, żeby zobaczyć efekt, ale kiedy zaaplikowałam go na noc, to rano obudziłam się z suchymi ustami. Doceniam jego działanie chroniące przed słońcem i mrozem, ale jednak jeżeli chodzi o nawilżenie to zostanę przy standardowych pomadkach.
Podobnie nie do końca zadowolona jestem z tego jak "nawilża" skórę dłoni. W okresie jesienno-zimowym moje dłonie są niezwykle przesuszone i dobrze je natłuścić i odżywić to nie lada wyzwanie. Jednak na tym polu lepiej radzą sobie tradycyjne kremy. Owszem, po samej aplikacji skóra jest mięciutka i gładka, ale kiedy masło nałożę wieczorem, rano moje dłonie nie są nawilżone dostatecznie. Być może lepiej sprawdzi się latem.
Ale, żeby nie kończyć takim negatywnym akcentem - bardzo dobrze natłuszcza płytkę paznokciową. Moje pazurki często bywają przesuszone i matowe ze względu na to, że wykonuję sobie manicure hybrydowy. Dzięki maśle Shea znów są błyszczące i gładsze.


Podsumowując, jeszcze wiele testów przede mną. Z pewnością wypróbuję jego właściwości ujędrniające na rozstępy, a także sprawdzę jak zachowa się na włosach. Jednak po tych kilku (jednych bardziej, drugich mniej udanych) próbach stwierdzam, że z samym kosmetykiem bardzo się polubiłam i bardzo chętnie będę po niego sięgała, głównie w pielęgnacji okolic oczu.
Moja ocena: 4/5

Znacie masło Shea? Wiedzieliście o nim wszystko? Czy może jednak czymś Was zaskoczyłam? Wykorzystujecie ten kosmetyk w swojej pielęgnacji? A może jesteście na bardziej zaawansowanym poziomie i używacie go to tworzenia własnych, bardziej skomplikowanych, kosmetyków?

~ wredna
Czytaj więcej