KOLEJNE SPOTKANIE Z MARKĄ REFAN
Czy znów będzie miłość?

45 komentarzy:
Jak już wiecie, z marką Refan miałam już do czynienia. Na mojej toaletce znajduje się już odpowiednik zapachu La Vie Est Belle od Lancome. Z tamtymi perfumami bardzo się polubiłam, zarówno ze względu na same walory zapachowe, jak i za jakość samego produktu.
Zachęcona tymże sukcesem postanowiłam wypróbować kolejne flakoniki. Moja lista flaszeczek, które chcę powąchać stale rośnie, więc zaczęłam stawiać na mniejsze pojemności, a większe ilości.
Czy i tym razem się zakochałam? Czy jestem zadowolona z trwałości i projekcji tych buteleczek? O tym przeczytacie niżej.


O marce słów kilka
Perfumy lane to doskonała alternatywa dla drogich perfum pozwalająca zaoszczędzić nawet do 90% ceny przy zachowaniu wysokiej jakości i trwałości zapachu. [...]
Jakość perfum nalewanych potwierdzają przede wszystkim klienci perfumerii, wystawiając pozytywne opinie o Naszych produktach.
Oferowane perfumy marki Refan to wody perfumowane (EDP) o wysokiej zawartości olejków zapachowych renomowanej firmy Charabbot z Francji. Wykorzystując wysokiej jakości składniki do produkcji perfum otrzymujemy kompozycje o nietuzinkowej głębi, która bardzo długo utrzymuje się po użyciu.
Co wyróżnia perfumy Refan? Jakość odwzorowania zapachu; trwałość, niespotykana w innych lanych perfumach; produkcja zgodna z normami; atrakcyjna cena, różne pojemności do wyboru.


O produkcie
Sklep internetowy Perfunio.pl oferuje doskonałej jakości wody perfumowane, nie toaletowe, czyli produkty o większym natężeniu olejków zapachowych. Wielu klientów docenia odpowiedniki z asortymentu sklepu, co potwierdzają liczne pozytywne opinie na FanPage perfumerii. Dodatkowo liczyć można na profesjonalną pomoc konsultanta w wyborze zapachu, a także na błyskawiczną i tanią wysyłkę. Co jeszcze wyróżnia stronę Perfunio.pl? Możliwość zwrotu zakupionych produktów w ciągu 14 dni bez podawania jakichkolwiek przyczyn. Koszt odesłania produktów pokrywa perfumeria.

Mój nr: 041
Kategoria: kwiatowa
Pojemność: 13 ml
Oryginalny odpowiednik: Roberto Cavalli, Just Cavalli

Mój nr: 165
Kategoria: kwiatowo-owocowa
Pojemność: 13 ml
Oryginalny odpowiednik: Lacoste, The Joy of Pink


Opakowanie i nuty zapachowe
Na początku chciałabym napisać kilka słów o tym jak zabezpieczona została przesyłka. Każdy flakonik zapakowany był w grubą plastikową siateczkę, która uchroniła całość przed potłuczeniem. Także nie ma się co obawiać, że zamówienie przyjdzie do Was uszkodzone.
Na stronie Perfunio mamy do wyboru flakoniki w czterech pojemnościach: 13 ml, 30 ml, 50 ml i 100 ml. 
Perfumy przychodzą w malutkich, zgrabnych buteleczkach z solidnego, przezroczystego szkła. Jeżeli chodzi o szatę graficzną to jest bardzo prosta, flakonik zdobi jedynie naklejka z nazwą marki i z numerem zapachu oraz składam - czyli tak jak ostatnio. Czy komuś się podoba czy nie - kwestia gustu ;) Myślę, że za tę cenę nie możemy oczekiwać wszystkiego.
Delikatnie inny jest jednak atomizer. Nadal pozostajemy przy całkiem sporym rozpylaczu, jednak w tym przypadku jest on w kolorze białym. Przyznam szczerze, że srebrna podoba mi się bardziej, jednak nie będę narzekała, tragedii nie ma ;)
Tutaj również nie ma żadnych problemów z zatyczką. Możecie swój ulubiony zapach wrzucić do torebki bez obawy, że otworzy się gdzieś w jej czeluściach.
Atomizer w jednej buteleczce (a dokładniej w tej z inspiracją Just Cavalli) jest chyba uszkodzony, bo stale sączy się z niego płyn. Mnie osobiście jakoś mocno to nie przeszkadza, ale nie sposób utrzymać flakonika i rozpylacza w czystości. Zaproponowano mi darmową wymianę felernego egzemplarza, ale nie skorzystałam ;) I w takiej postaci świetnie się sprawdza :) Podejrzewam, że miałam po prostu ogromne (nie)szczęście trafić na taką buteleczkę ;) Jednak jeżeli chodzi o jego działanie to nie mam zastrzeżeń.
W drugim przypadku atomizer jest jak najbardziej praktyczny. Nie zacina się i dozuje odpowiednią chmurkę perfum.


Nuty głowy: neroli
Nuty serca: kwiat gardenii tahitańskiej
Nuty bazy: drzewo różane
Najbardziej wyczuwalna nuta: kwiat gardenii tahitańskiej

Nuty głowy: grejpfrut
Nuty serca: piwonia, curacao
Nuty bazy: piżmo, cedr Virginia
Najbardziej wyczuwalne nuty: grejpfrut, curacao, piwonia


Ale jak to pachnie?
Nr 041 (Roberto Cavalli, Just Cavalli)
Przyznam szczerze, że obawiałam się tego zapachu. Woń z korka delikatnie mnie przerażała, bo była niesamowicie słodka, miałam wręcz wrażenie, że wyczuwam aldehydy i ylang-ylang. Na szczęście na skórze perfumy zachowują się zupełnie inaczej.

Początek wcale nie jest tak przesłodzony. Powiedziałabym, że na pierwszy plan wysuwa się neroli i drzewo różane, a nasza gardenia jedynie otula całość. Ten etap jest delikatny, wyrafinowany, ale delikatnie złamany nutką dziewczęcości. Ciężko dopatrzeć się tutaj jakichś skomplikowanych nut, bo cały zapach stworzony jest wyłącznie z trzech komponentów. Absolutnie nie jest to żaden przytyk. Uważam, że jest intrygujący.

Kiedy posiedzi chwilkę na skórze, tak ok. 15 minut, kojarzy mi się z dentystą :D Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że pachnie trochę jak lateksowe rękawiczki, ale tylko te u wyżej wspomnianego lekarza. Chyba powoli zaczyna nam się przebijać kwiat gardenii, i wraz z neroli zupełnie przyćmiewają drzewo różane. 

W końcówce drzewo różane przebija się na pierwszy plan, a neroli gra jedynie w tle. Za to kwiat gardenii zupełnie przepadł w tym drzewnym, lekko dymnym i powiedziałabym nawet żywicznym aromacie. Nie jest to coś do końca w moim stylu, więc najprawdopodobniej ponowiłabym aplikację perfum po zakończeniu fazy rozwinięcia.



Nr 165 (Lacoste, Joy of Pink)
Ach, cóż to jest za zapach! Pierwszy psik i bam, energetyzujący grejpfrut podany z lekko słodkim curacao. Przy otwarciu to jedyne nuty, które wyczuwam, jednak prym zdecydowanie wiedzie orzeźwiający owoc. 

Szybko jednak zapach się uspokaja. Zupełnie jakbyśmy zjedli już naszego grejpfruta, a teraz zostały nam resztki napoju do wypicia. Tak, zdecydowanie. Pobrzmiewają jeszcze jakieś skórki owocu, ale na pierwszy plan wysuwa się curacao. Delikatnie zaczyna też wybrzmiewać piwonia. Na razie nie wyczuwam ani piżma, ani cedru.

Ostatnia faza jest nadal bardzo intensywna i niesamowicie słodka. Aż mam wrażenie, że moja skóra lepi się od curacao. Jest to też jedyna nuta, którą teraz wyczuwam. Może, ale to tylko może, gdzieś tam w tle błąka nam się piżmo i dodaje całości nieco bardziej mydlanego charakteru, ale jest to bardzo delikatny akcent. Żałuję jednak, że w żadnej z faz nie wyczułam piwonii, bo trochę na nią liczyłam.

Ten zapach polecam wszystkim, którzy lubią słodkie, acz orzeźwiające, wręcz landrynkowe zapachy. Bo taki właśnie wydźwięk mają te perfumy.


Czy polubiłam się z tym zapachem?
Zacznę od tego, z którego zdefiniowaniem nie miałam żadnych problemów - nr 165 z inspiracji Lacoste. Zdecydowanie się z nim polubiłam i w cieplejsze wiosenno-letnie dni często będzie gościł na mojej skórze. Idealny odświeżający zapach na co dzień. Choć muszę przyznać, że otwarcie podoba mi się bardziej niż dalsze fazy.

A jeżeli chodzi o nr 041, Just Cavalli, to mam pewien problem. Znacznie bardziej podoba mi się to, jak wybrzmiewa na skórze i bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło, ale nie wiem czy jestem do niego do końca przekonana. Jest to ciekawy, kobiecy i niebanalny zapach. Kwiatowy, ale jednocześnie słodki (zasługa kwiatu gardenii tahitańskiej). Może wypróbuję go w cieplejsze dni? Jednak jesienią i zimą wolę otulać się zapachami w stylu gourmand. Nie przekreślam go, bo mnie intryguje, ale chyba muszę się z nim oswoić. A im dłużej go wącham tym bardziej zaczyna mi się podobać ;)


Projekcja i trwałość
Oba zapachy mają podobną, przeciętną projekcję. Pachną na odległość ramion. Jednak myślę, że w obu przypadkach jest to plus. Ja osobiście nie chciałabym dusić tymi, bądź co bądź, słodkawymi zapachami. Jednak swoją intensywnością troszkę bardziej wybija się inspiracja Joy of Pink, Just Cavalli pozostaje delikatniejszy.
Jeżeli chodzi o trwałość to tutaj między zapachami jest drobna różnica. Nr 041 po około 7 godzinach tracą trochę na głębi, ale nadal są wyczuwalne. Natomiast nr 165 jest w tym czasie nadal bardzo intensywny i nawet nie zapowiada się, żeby miał zamiar się ulotnić. Oba produkty pozostają z nami przez około 10 godzin.


Cena i dostępność
W sklepie internetowym Perfunio.pl widoczne są wszystkie zapachy dostępne na stanie. Perfumy wysyłane są od natychmiast po zamówieniu. Perfumy można zakupić wysyłkowo z dostawą do domu lub wybranych punktów odbioru (poczta, orlen, kiosk ruchu, paczkomaty) - wysyłka już od 8,90 zł Oferujemy ceny 13ml - 19zł, 30ml - 39zł, 50ml - 59zł, 100ml, 99zł. Perfumy wysyłamy również zagranicę do Austria, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Litwa, Luksemburg, Malta, Niemcy, Portugalia, Rumunia, Szwecja, Slowacja, Słowenia, Węgry, Wielka Brytania, Włochy, Łotwa.
A spis wszystkich odpowiedników znajdziecie tutaj: damskie, męskie.

Podsumowując...
Oba zapachy pod względem jakościowym są jak najbardziej godne polecenia. Są intensywne, mają nie najgorszą projekcję, pokuszę się o stwierdzenie, że adekwatną do swojej mocy. Dodatkowo to, ile utrzymują się na skórze, zdecydowanie mnie zadowala.
Moja ocena: 4+/5

Znacie tę markę? A może bardziej kojarzycie stronę Perfunio? Robicie zakupy perfumowe w Internecie? Czy wolicie przejść się i powąchać? Korzystacie z usług rozlewni oferujących zapachy inspirowane słynnymi bestsellerami? Czy jednak jesteście zwolennikami oryginałów?

~ wredna
Czytaj więcej

KLASYK, KTÓRY NIE PRZYPADŁ MI DO GUSTU?
Poszerzam kolekcję zapachów? A może jednak nie?

47 komentarzy:
Moja obsesja na punkcie zapachów stale trwa, a dodatkowo coraz bardziej zaczęłam zagłębiać się w świat perfum i nut zapachowych. I im więcej o tym wszystkim czytam, tym więcej flakoników chcę wypróbować. Coś czuję, że jak tak dalej pójdzie to przez tę chęć testowania zbankrutuję :D Ale nie o tym dzisiaj.
W mojej kolekcji pojawiły się dwie nowe "flaszeczki", które dzisiaj chciałabym Wam pokrótce przybliżyć. Oba te zapachy są inspirowane o wiele droższymi perfumami od popularnych kreatorów, w tym jeden słynnym bestsellerem.
Od razu powiem, że żaden z nich nie należy do ciężkich jesienno-zimowych zapachów. Dlatego, jeżeli wolicie klasyczne, kwiatowe i kobiece perfumy, lub często sięgacie po rześkie, owocowe perfumy z zielonymi nutami, to myślę, że te dwie propozycje przypadną Wam do gustu.


O marce słów kilka
Jak już możecie się domyślić, na stronie edp24.pl znajdziecie perfumy. Marka oferuje nam zarówno zapachy oryginalne, jak i te inspirowane droższymi pierwowzorami, a także próbki i testery. W asortymencie znajdziecie produkty od Paris Avenue, również w kategorii De Luxe. Obie wersje dzisiaj dla Was przetestuję.

Od producenta
Paris Avenue, Panthera
Perfumy damskie. 23% naperfumowania. Cytrusowa kompozycja oparta na nutach czerwonego grejpfruta, kwiatu jabłoni liściach zielonej herbaty połączonej z bukietem białych kwiatów: fiołka, konwalii i jaśminu, tłem zapachu są cedr, sandałowiec i mech dębowy.
Nr zapachu: 101
Kategoria: owocowo-cytrusowa
Pojemność: 50 ml
Oryginalny odpowiednik: Puma, Woman (wersja szara)

10ml perfum zamkniętych w eleganckim atomizerze w niezwykle gustownej oprawie.
Dzięki niewielkim rozmiarom atomizera ( około 12cm x 2cm ) perfumy sa bardzo poręczne i można je nosić w wygodny sposób w wieczorowej torebce lub w kieszeniach spodni.
Dodatkowo główka rozpylająca perfumy jest chowana w oprawie poprzez delikatny obrót atomizera, dzięki temu nie ma potrzeby stosowania dodatkowej nasadki zabezpieczającej rozpylacz.
Nr zapachu: 51
Kategoria: kwiatowo-owocowa
Pojemność: 10 ml
Oryginalny odpowiednik: Christian Dior, J'adore


Opakowanie i nuty zapachowe
Perfumy przychodzą do nas w szklanym, całkiem grubym, matowym flakoniku ze złotą, plastikową zatyczką i atomizerem w tym samym kolorze. Powiedziałabym, że wygląda bardzo elegancko, gdyby nie kompozycja nadruku, który, moim zdaniem, psuje cały efekt. Ale to tylko moja opinia ;) Dodatkowo materiał, z którego wykonane jest zamknięcie, wydaje się być dosyć tani, szczególnie w dotyku. Ale spełnia swoje zadanie i nie spada z produktu, więc spokojnie możecie wrzucić flakonik do torebki. 
Sam atomizer rozpyla całkiem sporą ilość perfum, jednak jest to przyjemna mgiełka. Nie zacina się i nie ma z nim żadnych problemów. 

Nuty głowy: grejpfrut, kwiat Jabłoni, zielona Herbata
Nuty serca: biały fiołek, konwalia, jaśmin
Nuty bazy: cedr, drzewo sandałowe, mech dębowy
Najbardziej wyczuwalne nuty: grejpfrut, kwiat jabłoni, zielona herbata

Tutaj, w przeciwieństwie do poprzednika, nie mam żadnych zastrzeżeń. Perfumetka jest bardzo poręczna, prosta, schludna i elegancka. Przypomina trochę opakowanie drogiej szminki. Idealnie nada się do torebki. Aby dostać się do atomizera należy całość przekręcić. Ciekawy element. Sprawia, że produkt nie jest taki jak wszystkie inne.Wszystko to sprawia wrażenie bardzo luksusowego kosmetyku. 
Atomizer działa bez zarzutów, dozuje idealną mgiełkę i nie zacina się. 

Nuty głowy: orchidea, melon, brzoskwinia, gruszka
Nuty serca: tuberoza, jaśmin, konwalia, róża
Nuty bazy: piżmo, wanilia, jeżyny
Najbardziej wyczuwalne nuty: jaśmin, gruszka, tuberoza


Ale jak to pachnie?
Dziś nie opiszę całego cyklu i tego, jak zapach się rozwija. Musicie mi wybaczyć, ale niestety te perfumy przyprawiają mnie o ból głowy. 

Ja tutaj czuję jedynie zieloną herbatę i lekką kwaskowatość cytrusów, ale z pewnością nie jest to grejpfrut. Możliwe, że gdzieś w tle grają nam kwiaty jabłoni. I to tyle, innych nut w tym flakoniku nie wyczuwam. A szkoda, bo oczekiwałam tego pięknego, czerwono-pomarańczowego owocu. Podobnie jest z kwiatami. Żaden z trzech wymienionych nie jest dla mnie wyczuwalny.

Po jakiejś godzinie całość nie jest już tak świdrująca i ostra. Zielona herbata osiada delikatniej na mchu dębowym. Nadal pobrzmiewają tu jakieś świeże, cytrusowe nuty, ale są to bardzo delikatne akcenty.

W powyższej fazie trwają jeszcze kilka godzin. A później? Później znikają ze skóry.


Początek jest bardzo ładny. Kwiatowo-owocowy. Rześki, ale jednocześnie kobiecy. Wyczuwam malinę, brzoskwinię i gruszkę. W tle gra nam bergamotka i mandarynka, a całości dopełnia magnolia. Gdyby w takiej postaci zapach trwał do końca to chętnie bym go używała. Jest to zrównoważona kompozycja, nie za słodka, ale też nie nazbyt mydlana. 

Niestety (dla mnie) zapach się rozwija. Już po kilkunastu minutach ulatniają się nuty owocowe i pozostaje z nami jedynie mydlano-kwiatowa woń. Pierwsze skrzypce gra teraz konwalia, której wtórują jaśmin i róża. Jeżeli czytacie mojego bloga to wiecie, że za tą ostatnią nie przepadam, a w tej kompozycji mogę ją wyraźnie wyczuć. 

A końcówka jest już bardzo mydlana. Na pierwszy plan wysuwa się piżmo, któremu towarzyszą kwiaty. Nie wyczuwam ani wanilii, ani jeżyny. A szkoda, bo może te dwie nuty ożywiłyby troszkę ten zapach. 


Czy polubiłam się z tymi zapachami?
Pewnie już możecie się domyślić ;) Ani jeden, ani drugi do końca nie przypadły mi do gustu. Ale po kolei.

Cóż tu wiele pisać, po prostu nie jest to mój zapach. Zieloną herbatę uwielbiam, ale nie w perfumach. Z pewnością jest świeży, idealnie sprawdzi się na lato. Ale jednocześnie jest to bardzo bezpieczny flakonik, który nie wyróżnia się niczym szczególnym. A ja lubię flaszeczki z pazurem, z elementem zadziorności lub nutką tajemniczości. Choć uważam, że młodsze osoby mogą z tej kompozycji być zadowolone ;) Mnie, jak już wspomniałam, mimo swojej lekkości, przyprawia niestety o ból głowy.

Zacznę od tego, że sam zapach jest bardzo zbliżony do oryginału, więc jeżeli są tutaj osoby, które kochają J'adore od Diora to z góry przepraszam i mam nadzieję, że nie urażę.
Gdyby perfumy trwały przez całą swoją żywotność w pierwszej fazie to, naprawdę, mogłabym się z nimi polubić. Te owoce ratowały całość. Niestety, ten mydlano-kwiatowy aromat jest dla mnie zbyt płaski. Nie mamy tutaj punktu zaczepienia. Po trosze powtarza się sytuacja jak z Pantherą - brakuje mi tu pazura. Ale wszystkie fanki eleganckich, wręcz dostojnych i kobiecych zapachów będą zadowolone ;)


Projekcja i trwałość
Tutaj nie będę już rozgraniczała zapachów, bo jeżeli chodzi o projekcję to oba są bliskoskórne. Może ten inspirowany Diorem jest troszkę bardziej wyczuwalny, ale maksymalnie na długość ramion. Ale uważam, że nie jest to jakaś ogromna wada, bo oba z nich zaliczyłabym do kategorii wiosenno-letniej, a wtedy raczej nie lubimy katować otoczenia naszym zapachem. 
Z trwałością najsłabiej jest w przypadku Panthery. Ale można się było tego spodziewać, bo takie świeże, cytrusowe perfumy zazwyczaj są ulotne. Dodatkowo jest to wersja sprayu, także nie było to rozczarowaniem. Po około 5 godzinach pasowałoby produkt odświeżyć.
J'adore od Paris Avenue trwa znacznie dłużej. Tutaj spokojnie możecie zapomnieć o poprawkach. Oczywiście, jeżeli chcecie uzyskać intensywny efekt to ponowna aplikacja po ok 8 godzinach jest wskazana, ale i bez tego po 12 godzinach będziecie w stanie nadal wyczuć kosmetyk.


Cena i dostępność
Wydaje mi się, że produkty Paris Avenue nie są dostępne stacjonarnie, ale oczywiście mogę się mylić. Jednak bez problemu zakupicie je w Internecie, np. w perfumerii edp24. Tam, za 50 ml flakonik musicie zapłacić 51 zł (dodatkowo dostajecie 2 perfumetki po 10 ml; teraz zestaw do dorwania za 28,50 zł), natomiast za torebkową wersję 10 ml - 39,50 zł (teraz w promocji za 25,90 zł).

Podsumowując...
Same zapachy nie przypadły mi do gustu, jednak produkty same w sobie nie są najgorsze. Jeżeli chodzi o jakość to zdecydowanie polecam Wam tę perfumetkę. Fanki J'adore od Diora, bądź Incandessence z Avon powinny być zadowolone ;) Także, jeżeli lubicie takie zapachy to polecam zapoznać się z tym produktem. A co do Panthery... Hmm... Zdecydowanie na lato i zdecydowanie dla osób lubiących bardzo świeże, zielone zapachy.
Moja ocena: 3+/5

Znacie markę Paris Avenue? A może kojarzycie stronę edp24? Co sądzicie o tych zapachach? Próbowaliście ich? Czy korzystacie z oryginalnych odpowiedników? Jak Wam się sprawdzają? Lubicie takie zapachy? Myślicie, że te dwie propozycje przypadłyby Wam do gustu?

~ wredna
Czytaj więcej

ZBAWCZA MOC MINERAŁÓW W MAKIJAŻU?
Earthnicity Minerals, czy pokochałam tak jak inne?

51 komentarzy:
Jeżeli ktoś z Was śledzi mojego bloga już od jakiegoś czasu to zapewne wie, że jestem ogromną fanką produktów mineralnych. A dokładniej, podkładów. Od kiedy użyłam pierwszego takiego produktu zakochałam się i przepadałam. Od tamtego czasu żaden fluid nie spełnił moich oczekiwań. Minerały uwielbiam za to, jak pięknie wyglądają na mojej skórze. Oczywiście dodatkowym atutem jest ich skład i to, że nie wpływają negatywnie na stan naszej cery, ba, ponoć przy problemach z trądzikiem i wypryskami są zalecane ;)
Nie miałam jeszcze okazji testować różnych marek, które oferują takowe produkty. Jak na razie poznałam jedynie Neauty Minerals. A jak mogłabym wypowiadać się o kosmetykach mineralnych ogółem, znając wyłącznie jedną firmę? Tak więc, dziś przychodzę do Was z recenzją kolorówki od Earthnicity Minerals.



O marce słów kilka
Firma Earthnicity powstała w Londynie w 2007 roku. Od tego momentu wciąż poszerzamy naszą ofertę jako odpowiedź na coraz większe zainteresowanie kosmetykami bezpiecznymi dla skóry, pielęgnującymi cerę oraz podkreślającymi urodę.
„Earth", czyli „Ziemia". Ziemia, która rodzi minerały - skarby naszej planety.
Bo tylko natura gwarantuje najwyższą jakość w służbie piękna.
Przekonały się już o tym klientki z Wielkiej Brytanii, Włoszech, Danii, Francji , a także Republiki Południowej Afryki.
Bierzemy odpowiedzialność za Twój komfort
Receptury naszych kosmetyków opracowane zostały przez specjalistów pracujących w naszej firmie. Dlatego bierzemy całkowitą odpowiedzialność za skład, jakość i komfort stosowania naszych produktów. Marka Earthinicy to gwarancja produktu z najwyższej półki.

Pozostając przez chwilę w temacie marki chciałabym napisać kilka słów o samej stronie producenta. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to, jak dobrze opisane są wszystkie produkty dostępne w ofercie. Jak każda z nas wie, kupienie podkładu, korektora czy różu przez internet to nie lada wyzwanie, szczególnie, kiedy Google Grafika nie oferuje nam zbyt wielu wyników w odpowiedzi na zapytanie "swatche". Earthnicity Minerals zapewnia nam szczegółowy opis każdego odcienia. Myślę, że ułatwi to wybór odpowiedniego koloru.


Od producenta
Podkład mineralny
Podkłady mineralne Earthnicity zapewnią skórze matowe wykończenie, dające niezwykle naturalny efekt, który utrzymuje się cały dzień. Ponadto gwarantują stabilną ochronę przed promieniami UVA i UVB, ponieważ zawierają one naturalny filtr przeciwsłoneczny na poziomie SPF 15. Kosmetyki są odporne na wodę, dzięki czemu ochronią cerę przed niebezpieczeństwem poparzeń i zagwarantują trwałość makijażu nawet podczas deszczowej pogody.
Mój odcień: Amber
Gramatura: 9 g
Moja gramatura: 4 g
Ilość dostępnych kolorów: 14

Korektor mineralny
Jeśli Twoja cera wymaga specjalisty do ukrycia przebarwień, blizn potrądzikowych, krostek czy innych niedoskonałości, to wypróbuj nasz korektor mineralny.
Mimo pudrowej konsystencji zapewnia świetnie krycie i rewelacyjnie stapia się ze skórą.
Należy pamiętać, aby korektor był jaśniejszy od koloru naszej cery.
Mój odcień: Honey
Gramatura: 2,5 g
Moja gramatura: 1 g
Ilość dostępnych kolorów: 5


Mineralny róż do policzków
Nasz mineralny róż do policzków jest wysoko napigmentowany i bardzo trwały. Jest bardzo wydajny, nawet niewielka ilość starczy do wykonania makijażu
Mój odcień: Delicate
Gramatura: 3,5 g
Moja gramatura: 1,5 g
Ilość dostępnych kolorów: 5

Pędzel kabuki
Pędzel kabuki Earthnicity jest idealnym i niezastąpionym narzędziem do aplikacji kosmetyków mineralnych. Relatywnie długa rączka ułatwia nabieranie kosmetyku oraz jego aplikację.

Opakowanie i skład
Wszystkie produkty przychodzą do nas w zgrabnych, eleganckich, plastikowych słoiczkach. Odkręcane wieczko potrafi czasami nieprzyjemnie piszczeć, ale podejrzewam, że jest to problem jedynie w miniaturowych wersjach blogerskich. Opakowanie posiada sitko, które umożliwia wysypanie odpowiedniej ilości produktu. Do samego słoiczka nie mam większych zastrzeżeń, ale chętnie widziałabym tutaj dodatkowe zabezpieczenie, które zapobiegałoby wysypywaniu się kosmetyku, np. w trakcie podróży. Owszem, otworki zabezpieczone są naklejką, niestety nie jest to zbyt praktyczne rozwiązanie.
Zanim przejdę do składu poszczególnych produktów, chciałabym jeszcze napisać pokrótce o wykonaniu pędzla. Pierwsze, co rzuca się w oczy to oczywiście wygląd - bardzo eleganckie to maleństwo ;) A do tego włosie jest tak mięciutkie i milutkie. Nie jest zbyt mocno zbite, ale też nie jest to delikatny puszek, idealny złoty środek, który idealnie sprawdzi się do aplikacji makijażu mineralnego.

Podkład mineralny
INGREDIENTS: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxides, Ultramarine Blue.
Korektor mineralny
INGREDIENTS:
Ivory, Sand, Mocha: Mica, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, Kaolin Clay, Iron Oxides, Ultramarine Blue.
Honey: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Silica, Iron Oxides, Ultramarine Blue.

Mineralny róż do policzków
INGREDIENTS: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Kaolin Clay, Iron Oxides.

Konsystencja, zapach i kolory
Jeżeli chodzi o zapach to jest on niemalże niewyczuwalny. Spokojnie mogłaby stwierdzić, że kosmetyki są bezwonne. Kiedy przystawi się nos do samego słoiczka może wyczuć delikatny, pudrowy, lekko słodki i mydlany zapach, ale jest to naprawdę nikłe wrażenie zapachowe ;) Moim zdaniem na plus, oznacza to, że nie mamy tutaj zbędnych substancji perfumujących.
Jak na kosmetyki mineralne przystało, produkty są sypkie. Są dosyć grubo zmielone, ale nie przeszkadza to w aplikacji. Proszek jest delikatny, wręcz aksamitny pod palcami i z łatwością się rozprowadza. Trzeba jednak z nimi uważać, bo strasznie się pylą. Przy robieniu swtachy ubrudziłam pół świata :D Ale tak to już z minerałami bywa ;)
Jeżeli chodzi o kolory, które wybrałam to idealnie trafiłam z odcieniem korektora. Piękny, jasny i żółciutki. Myślałam, że takie będzie też podkład. Niestety ten ma już bardziej neutralne tony, więc na mojej skórze wypada delikatnie różowo, ale myślę, że stopi się z kolorytem mojej cery. Jeżeli chodzi o róż to też jestem zadowolona. Jest bardzo delikatny, łososiowy i rozświetlający - czyli taki, jakie lubię najbardziej ;)


Pigmentacja i blendowanie
Korektor i podkład mają przyzwoitą pigmentację. W zależności od sposobu aplikacji możemy uzyskać krycie od lekkiego, przez średnie przy nakładaniu pędzlem Earthnicity Minerals, do mocnego. Wydaje mi się, że produkty innych marek, ze słowem "kryjący" w nazwie mają większą pigmentację. Niemniej, bez obaw możecie sobie produkt nabudować.
Rozczarował mnie jednak korektor. Nie pokrył, niestety, moich niedoskonałości. Bardziej sprawdzi się do zakrywania zaczerwienień niż punktowo wyprysków.
Intensywność różu jest taka, jakiej bym sobie w takim kosmetyku życzyła. Nie trzeba się namachać pędzlem, żeby uzyskać satysfakcjonujący efekt, ale też trudno sobie nim zrobić krzywdę. Przy mojej karnacji widoczny jest blask różu, kolor trochę ginie, ale mnie ten efekt odpowiada, jest bardzo naturalny.
Jeżeli chodzi o blendowanie to nie mam żadnych zastrzeżeń. Produkty ładnie się rozprowadzają. Nie narobicie sobie nimi żadnych plam. Także tutaj jak najbardziej na plus ;)


Wykończenie i trwałość
Tutaj mam pewien problem. Nie wiem o co z tym produktem (mam na myśli konkretnie podkład) chodzi. Z jednej strony, daje piękne, satynowe, trójwymiarowe wykończenie; a z drugiej, podkreślił mi każdą możliwą suchą skórkę na nosie... Żaden podkład, którego do tej pory używałam, nie zrobił mi czegoś takiego. Może być tu też wina tego, że zaaplikowałam kilka warstw produktu i posiłkowałam się korektorem, bo kolor podkładu okazał się za ciemny.
Kiedy już produkty miałam na twarzy czułam dosyć mocne ściągnięcie. Dlatego postanowiłam spryskać twarz wodą lawendową. I to był ogromny błąd, bo kosmetyki na nosie mi się zważyły :D Jakoś uratowałam później sytuację ;)
Przy następnym podejściu wypróbowałam minerały na bazę nawilżającą i efekt był rewelacyjny. Skóra była wygładzona, koloryt ujednolicony, pory mniej widoczne, a przy tym nikt nie powiedziałby mi, że mam na twarzy podkład. Taki duet u mnie sprawdza się bardzo dobrze i tak też będę te kosmetyki nakładała. Przy tej kombinacji nie czułam też ściągnięcia. Dlatego, jeżeli ktoś z Was ma problem z suchymi skórkami to polecam wypróbować bazę Smooth od Kobo ;)
Minerały trzymają się na swoim miejscu, nie podkreślają zmarszczek i nie emigrują nam z twarzy. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to to, że po około 8 godzinach nie wygląda dobrze (jeżeli pod spód nałożymy jedynie krem nawilżający, bo bez niego przy minerałach ani rusz). Skóra wydaje się być zmęczona i o wiele starsza niż jest w rzeczywistości. Zastosowanie bazy sprawia, że dodatkowe 2 godziny mogę cieszyć się pięknym makijażem.
Warto też wspomnieć, że przez cały czas, aż do zmycia, podkład pozostaje matowo-satynowy. A powiem, że jest to wyczyn, bo żaden kosmetyk na mojej twarzy tak się nie zachowywał. Zazwyczaj po maksymalnie 5 godzinach muszę ściągnąć nadmiar sebum.
Z samej trwałości jestem zadowolona, bo nosiłam kosmetyki przez 10 godzin i przez cały ten czas pozostały one na mojej twarzy. Gdyby jeszcze wyglądały odrobinę lepiej pod koniec dnia to byłabym bardzo zadowolona. 

Od lewej: podkład - Amber; korektor - Honey; róż: Delicate
Od lewej: Neauty Minerals - Golden Ivory; Colorstay (C&O) - Buff; True Match - 1N; podkład - Amber; korektor - Honey; róż - Delicate; Lovely Oh Oh Blusher.
Cena i dostępność
Przyznam szczerze, że nie bardzo orientuję się czy kosmetyki Earthnicity Minerals dostaniecie stacjonarnie, ale znajdziecie je w drogeriach internetowych i na stronie producenta. A ceny mojego zestawu (tylko w wersji pełnowymiarowej) prezentują się następująco: podkład - 89,99 zł/8 g; korektor - 59,99 zł/2,5 g; róż do policzków - 59,99 zł/3,5 g; pędzel kabuki - 80 zł (teraz w promocji 64 zł).

Podsumowując...
Kosmetyki bardzo ładnie wyglądają na twarzy. Dobrze wyrównują koloryt i dają satynowe wykończenie. Jednak trzeba uważać i dbać o pielęgnację, bo potrafią podkreślić suche skórki. Osobom z cerą normalną w stronę suchej polecam intensywne nawilżenie przed sięgnięciem po te produkty, bo mają tendencję do ściągania. Za to bardzo dobrze sprawdzają się w duecie z bazą nawilżającą od Kobo. Mam też pewne zastrzeżenia co do tego, jak kosmetyki wyglądają po ok. 8 godzinach noszenia. Nie przekreślam ich, bo to jak się prezentują od razu po nałożeniu bardzo mi się podoba, a szczególnie to, że podkład pozostaje matowy na skórze do samego zmycia!
Moja ocena: 4/5

Znacie tę markę? Próbowaliście tych kosmetyków? Co o nich sądzicie? Jak Wam się sprawdzają? Korzystacie z kosmetyków mineralnych? Czy wolicie te tradycyjne? A może nie próbowaliście jeszcze tego typu produktów? Kuszą Was?

~ wredna
Czytaj więcej

PIANKA MARSHMALLOW W PERFUMACH
Czyli kolejny słodziak. Ale czy na pewno? + Rozdanie

44 komentarze:
Szał zapachowy trwa ;) Wciąż szukam swoich ideałów. Jak na razie obsadziłam jedynie wieczorowca - Gucci Guilty. Pozostałe miejsca wciąż czekają na zajęcie ;) Tak więc dziś przyszedł czas na wypróbowanie kolejnego flakonika. A przy okazji przetestujemy sobie też nowość od Nicole, jaką jest Smart Filler :D A co to takiego przeczytacie poniżej. Ale powiem, że sam zamysł ciekawy i całkiem praktyczny ;)
A jaką woń wybrałam tym razem? Szukałam czegoś co będzie mniej słodkie, może troszkę bardziej kwiatowe, ale wciąż niezbyt mdłe; intensywne i z pazurem. Kiedy studiowałam nuty zapachowe Dolce & Gabbana Pour Femme Intense stwierdziłam, że może to być coś delikatnego, ale nieoczywistego. Tak więc stanęło właśnie na nim. Okazał się inny niż przewidywałam, ale o tym niżej ;)


O marce słów kilka
Sklep internetowy Nicole oferuje perfumy w róznych buteleczkach, jest ich kilkanaście do wyboru. Możesz wybrać małe, poręczne idelane do podróży lub pracy. Średnie lub duże ozdobią Twoją łazienkę. Każdą z nich można napełnić ponownie przy użyciu napełniacza, którego nazwaliśmy Smart Filler Nicole.

W sklepie internetowym Nicole gwarantujemy wysoką jakość i oryginalność naszych perfum w różnorodnych buteleczkach, oraz szybkie terminy dostaw.


Od producenta
Perfumy Nicole 161 jak i wszystkie inne perfumy Nicole dla kobiet spowodują, że poczujesz się magicznie i wyjątkowo, a zarazem dodadzą Ci otoczki tajemniczości i kobiecości. W ofercie zapachów damskich proponujemy zakup perfum o unikalnym, trwałym i wyjątkowym zapachu.
Mój nr: 161
Kategoria: kwiatowo-owocowa
Pojemność: 9ml + 30ml
Oryginalny odpowiedni: Dolce & Gabbana, Pour Femme Intense


Opakowanie i nuty zapachowe
Zacznę od tego, że na stronie marki do wyboru mamy pojemności od 2,5 ml do 250 ml. Jednak w nowej opcji Smart Filler dostajemy małą, torebkową wersję 9 ml + 30 ml uzupełniacza. 
Nasze kilkumililitrowe maleństwo przychodzi w szklanej, zgrabnej i prostej buteleczce z plastikowym rozpylaczem, takim jak często spotykane są w mgiełkach. Całość wygląda elegancko i jak najbardziej mnie przekonuje. Dodatkowo jej kompaktowa wersja jest idealna do torebki, a buteleczka z uzupełniaczem sprawia, że dostajemy takie 2w1. Mam jednak zastrzeżenia do samego atomizera. Może jest to kwestia kilku pierwszych psiknięć, ale nie dozuje on mgiełki, a czystą wodę, która ścieka też po całym opakowaniu; zacina się i ciężko się z nim pracuje. Istnieje też możliwość, że trafiłam na felerną sztukę ;) Nie wykluczam ;) Niemniej da się go używać, choć do najprzyjemniejszych to nie należy.
Natomiast sam refiller dostajemy w białym, plastikowym opakowaniu z odpowiednią końcówką. Jeżeli chodzi o wygląd to nic specjalnego, ale w końcu produkt ten nie jest przeznaczony do wystawiania na toaletkę ;)
A gdybyście zastanawiali się jak to działa to zapraszam do obejrzenia filmiku tutaj ;)

Nuty głowy: zielona mandarynka, neroli
Nuty serca: tuberoza, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: drzewo sandałowe, pianka marshmallow
Najbardziej wyczuwalne nuty: pianka marshmallow, drzewo sandałowe, kwiat pomarańczy


Ale jak to pachnie?
Pierwsze uderzenie jest bardzo alkoholowe, wręcz spirytusowe (podejrzewam, że jest to wina zbyt intensywnie zaaplikowanego zapachu, niestety atomizer uniemożliwia delikatne nałożenie perfum). Na szczęście po kilku sekundach spirytusowy aromat się ulatnia i w końcu możemy się przywitać ze słodziutką pianką marshmallow. Jednak nie oczekujcie tutaj ulepku ociekającego cukrem. Jest delikatniej, subtelniej i bardziej pudrowo, ale jednocześnie intensywnie i bardzo ciekawie. Charakteru całości dodaje pomarańcza, a głębi drzewo sandałowe. 
Mimo tego, że na pierwszy plan wysuwa się tutaj słynny słodycz, nie postawiłabym tego zapachu na równi z La Vie Est Belle. Tutaj mamy lekko gorzkie i kwaskowe tony. Jest to coś co bardzo mi odpowiada. Takiej wyrafinowanej, delikatnie tajemniczej słodyczy szukałam już od jakiegoś czasu. Uwielbiam zapachy z pazurem, a ten zdecydowanie do nich należy. Kojarzy mi się on z pewną siebie, niezależną i świadomą samej siebie kobietą.
Powiem krótko, bardzo miłe zaskoczenie.

Po kilku godzinach całość się uspokaja. Teraz prym wiodą kwiaty (pomarańczy, neroli i tuberoza) wylegując się na słodkiej pościeli z marshmallow. W tle nadal majaczy nam gorzkawa pomarańcza. Na tym etapie zapach staje się niezwykle wyrafinowany i głęboki, acz nie duszący. Słodko-gorzki, świdrujący początek, przechodzi w spokojniejsze kwiatowo-piankowe rozwinięcie.

Sama końcówka podoba mi się najmniej, dlatego najprawdopodobniej będę perfumy poprawiała przed wybrzmieniem tego etapu. Jest trochę za delikatnie i zbyt spokojnie. Nadal pozostajemy w charakterze słodko-pudrowym, ale brakuje mi tutaj wcześniejszej goryczki i głębi. Nie jest to absolutnie brzydka końcówka, ale przy wcześniejszych, głębokich fazach, wydaje mi się zbyt mdła. Jest milutka, urocza, zwiewna i słodziutka, niemalże zwiewna. Zazwyczaj takie akordy bardzo mi odpowiadają i tu też mój nos bardzo lubi, jednak tęsknię za ich intensywnością ;)


Czy polubiłam się z tym zapachem?
Powtórzę, bardzo miłe zaskoczenie. Takiego tajemniczego, głębokiego i słodko-gorzkiego, lekko kwaskowego zapachu szukałam. No i znalazłam ;) Zdecydowanie trafia na półkę ulubione. Powiem więcej, zastanawiam się czy nie przejmie miejsca La Vie Est Belle ;) Taką ma nad nim przewagę, że jest mniej popularny ;) Kiedy się nim pryskam mam pewność, że 1/3 spotkanych po drodze kobiet nie będzie pachniało tak jak ja ;) Dodatkowo, tutaj mamy ciepły, otulający, niemal zawiesisty charakter, który odpowiada mi w 100%.


Projekcja i trwałość
Mimo tego, że perfumy mają ostry, intensywny początek, nie oczekujcie od nich ogromnej projekcji. Snują się na szerokość ramion. Nie będzie ich czuć z kilometra, ale mijana osoba może zostać przez nas skuszona :D 
Powiem szczerze, że delikatnie rozczarowały mnie też trwałością. Intensywne pozostają jedynie 4-5 godzin, po tym czasie stają się bliskoskórne i raczej niewyczuwalne dla nieintymnego otoczenia. Także 9 ml buteleczka w torebce jak znalazł ;)


Cena i dostępność
Stacjonarnie perfum marki Nicole Cosmetics chyba nie dostaniecie. Ale na stronie producenta macie szeroki wybór zapachów (zarówno zamienników, jak i tych oryginalnych) i sposobów wysyłki. Ceny różnią się w zależności od wybranej pojemności: od 4,99 zł/2,5 ml do 79,99 zł/100 ml.
A jeżeli chodzi o miniaturkę + uzupełniacz to również mamy do wyboru różne pojemności refillera: 26,99 zł/30 ml i 59,99 zł/100 ml. Istnieje też możliwość zapisania się do Klubu Nicole, dającego upusty do 35% ;) Więcej na ten temat tutaj.

Podsumowując...
Mimo felernego atomizera, trochę mdłego zakończenia i nie najlepszej projekcji i trwałości, stwierdzam, że produkt jest naprawdę godny uwagi. Sam zapach zdecydowanie trafia w moje gusta i ląduje wśród ulubionych buteleczek. Dodatkowo forma Smart Filler jest bardzo dobrze przemyślana. Myślę, że większość kobiet przyzna mi w tym rację ;) O ile nie mam problemów z zabraniem dużego flakonika do mojej codziennej, bezdennej torby, tak mniejsze kopertówki na większe wyjścia takich gabarytów nie pomieszczą. 
Moja ocena: 4+/5


Rozdanie
A jeżeli zainteresowało Was słowo "Rozdanie" w tytule to zapraszam tutaj ;) 
Aby wziąć udział w losowaniu należy:
- polubić i obserwować profil Nicole na Facebooku;
- obserwować profil Nicole na Instagramie;
- w komentarzu ze zgłoszeniem (na Instagramie) zaprosić trzy osoby.
Dodatkowe losy można zgarnąć za:
- obserwację bloga Wredna z Wyboru
- obserwację mojego Instagrama
Do wygrania bestsellerowy zapach z wybranej kategorii (zmysłowe, orientalne, kwiatowe, owocowe)
w formie zestawu Smart Nicole 9ml i Smart Filler Nicole 30ml. Zabawa trwa do 30 listopada, wyniki zostaną ogłoszone 1 grudnia, a wysyłka nagrody nastąpi przed mikołajkami ;) Także może to być również idealny pomysł na prezent dla bliskiej osoby ;)

Znacie perfumy od Nicole? Co sądzicie o formie Smart Filler? Też macie problemy z zabieraniem flakoników w dużych pojemnościach? I co myślicie o moim zapachu? Znacie go? Przypadł Wam do gustu? A może Was zaciekawiłam? Bierzecie udział w rozdaniu?

~ wredna
Czytaj więcej

KOLEJNE PUCHACZE, KOLEJNE RZĘSY I KOLEJNE...
Czyli całkiem spory haul z Rosegal

56 komentarzy:
Żeby dać Wam troszkę odpocząć (ale nie długo :D) od mojej nowej obsesji zapachami perfum, dziś postanowiłam pokazać Wam, co to ja ostatnio na chińskich stronkach pozamawiałam. A konkretniej, skupimy się na kosmetycznym haulu ze sklepu Rosegal.
W mojej kolekcji pojawiły się nowe pędzle <3 Uważam, że ich nigdy za wiele ;) Powoli zaczyna mi na nie brakować miejsca, ale przecież skoro ich używam to znaczy, że nie są zbędne :D Przyznać się, kto też ma puchaczową obsesję? ;)
Zdecydowałam się na wrzucenie do koszyka mojej nowej miłości, czyli sztucznych rzęs ;) Dopiero zaczynam przygodę z ich klejeniem, ale mój nieprofesjonalizm nie przeszkadza mi w domawianiu nowych cudowności ;)
No i na koniec postanowiłam wybrać jeszcze coś, co uzupełni moją (na razie jeszcze dosyć skromną) kolekcję lakierów hybrydowych.


Ach, no czyż one nie są piękne? ;) Jak tylko je zobaczyłam to wiedziałam, że muszą być moje ;) Ale nie wygląd jest najważniejszy. Włosie wykonane jest z tworzywa syntetycznego (czyli dla wszystkich miłośników zwierząt, i mnie, na plus). Są mięciutkie i przyjemne. Przyznam szczerze, że jeszcze ich nie próbowałam, bo chciałam pokazać Wam je czyściutkie i nowiutkie ;) Ale mam już jeden zestaw z tej marki, służy mi już bardzo długo i dobrze się sprawdza, więc śmiem twierdzić, że i z tym będzie podobnie.
Jak to przy pędzlach chińskiej produkcji bywa, nadruki najprawdopodobniej nie będą zbyt trwałe. Mnie jednak aż tak na nich nie zależy ;) Ale na chwilę obecną cały design bardzo mnie satysfakcjonuje. Piękne, złote, nieporysowane skuwki i matowe rączki - czego można chcieć więcej? Nie zauważyłam, żeby gubiły włosie.
Jedyna rzecz, która mi przeszkadza, to ich zapach - do najprzyjemniejszych nie należy. Mam nadzieję, że po praniu (albo po kilku) zniknie ;) Ogólnie, jestem jak najbardziej zadowolona i już nie mogę się doczekać, żeby ich poużywać ;)


Tutaj na razie wiele Wam o nich nie powiem, bo nie odklejałam ich jeszcze od pudełeczka. Nie wiem czy pasek jest elastyczny, ale nie wygląda na najgrubszy, więc mam nadzieję, że nie będę miała większych problemów z ich naklejeniem.
Ale to co mogę Wam na temat tych rzęsek powiedzieć, będzie w samych superlatywach. No, jak wyglądają to widzicie. Są piękne, gęste, ale jednocześnie całkiem naturalne. Możliwe, że przy moich małych oczach będą dawały dramatyczny efekt, ale jeżeli ktoś z Was ma bardziej standardowe lub duże oczęta to z pewnością mógłby po nie sięgać on a daily basis ;) (czyli na co dzień).
Same włoski są giętkie, miękkie i zwężają się ku końcom. To sprawia, że dają wrażenie lekkich, mimo swojej gęstości.
Jeżeli przypadną mi do gustu to z pewnością zobaczycie je jeszcze na moim blogu (najprawdopodobniej w jakimś makijażu).


Głównie zależało mi tutaj na samych kolorkach, bo baz i topów mi dostatek. Na stronie odcienie wyglądały nieco inaczej i powiem szczerze, że jestem troszkę tym zestawem rozczarowana. Oczekiwałam głębokiej śliwki, lekko liliowej szarości, ciemnej czerwieni i soczystego koralu, a dostałam wiśniowo-brązową mieszankę, pomarańczową czerwień, beżowy brąz i ostrą pomarańczkę. No cóż, może i jakoś tam ich użyję, ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Dodatkowo nie zachwyciły mnie też tym, jak się aplikują. Mam już kilka sztuk od Elite99 i jestem z nich bardzo zadowolona, ba należą one wręcz do moich ulubionych. Ale z tymi coś jest nie tak. Strasznie się smużą i są toporne.
Nie zrozumcie mnie źle, są do przeżycia i na pewno będę z nich korzystała, po prostu byłam nastawiona na znacznie lepszy performance (czyli co? wynik? zachowanie się? jak to na polski zgrabnie przetłumaczyć? :D)

pędzle  |  rzęsy  |  lakiery  |  tło

Co sądzicie o moim zamówieniu? Może macie któryś z kosmetyków? Jaka jest Wasza opinia na ich temat? Kto z Was jest też ogromnym maniakiem pędzli? Coś wpadło Wam w oko? Którego z tych produktów chcielibyście zobaczyć recenzję?

~ wredna
Czytaj więcej

PACHNIEĆ PRALINAMI
Czyli kolejny zapach w mojej kolekcji

43 komentarze:
Tak, nie przewidzieliście się. Moja perfumowa kolekcja się rozrasta ;) Gdybyście kiedyś byli zainteresowani zobaczeniem całości to piszcie śmiało ;) Chętnie napiszę kilka słów o moich zapachach.
Kiedyś sięgałam tylko po rześkie i owocowe flakoniki. Później zaczęły pojawiać się intensywniejsze, bardziej tajemnicze nuty. Jednak zawsze stroniłam od typowych słodziaków, pojęcie gourmand było mi obce, ale podświadomie go unikałam. Jednak w tym sezonie poczułam potrzebę otulenia się takimi słodkościami. Długo szukałam zapachu, który odpowiadałby mi pod tym względem. Ostatecznie poszłam na łatwiznę i wybrałam, chyba najbardziej znany z tej grupy, La Vie Est Belle.
Ach, oczywiście półka cenowa oryginału jest zdecydowanie poza moim zasięgiem :D Dlatego też udałam się w czeluście Internetu w poszukiwaniu odpowiednika ;) Znalazłam różne, jedne z typowo zamiennikowych marek, inne z firm, które po prostu się inspirują. Ostatecznie stanęło na perfumach Refan.


O marce słów kilka
Jesteśmy firmą działającą na rynku perfum rozlewanych od blisko 25 lat. Przez okres ten ugruntowaliśmy swoją pozycję na rynku kosmetycznym nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. W naszej pracy dbamy o najnowocześniejsze standardy, dzięki czemu nasze perfumy cieszą się najwyższą jakością, którą potwierdzają zdobyte przez naszą firmę certyfikaty ISO oraz IFRA, dzięki czemu nasza marka cieszy się zaufaniem klientów, a my wyróżniamy się na tle konkurencji.
Jakość to jednak nie wszystko na co zwracamy uwagę. Dla nas równie ważne jest bogactwo oferty, stąd szeroka gama zapachowa, jaką można u nas znaleźć. Cieszymy się z posiadania prawie 200 oryginalnych zapachów, na koncie mamy liczne hity sprzedażowe oraz ciągle rozwijamy naszą bazę zapachową, dzięki czemu wprowadzamy nowości.
Refan to jednak nie tylko perfumy. Znajdą Państwo u nasz bardzo szeroki wybór produktów zawierających składniki naturalne, takie jak serie kosmetyczne, produkty na bazie substancji morskich, produkty perfumowane, kosmetyki z mikroelementami z Morza Martwego i esencjami olejków, ręcznie wytwarzane glicerynowe mydła, świece zapachowe i ozdobne, czy olejki eteryczne i oleje naturalne.
Pozostając przez chwilę w temacie samej marki chciałabym wspomnieć krótko o obsłudze klienta
Prowadziłam korespondencję mailową z panią Emilią. Bardzo sympatyczna, pomocna i profesjonalna kobieta. Rzadko zdarza się, żeby osoba odpowiedzialna za kontakt była tak ciepła i miła. Tyle w tym temacie ;) Musiałam po prostu o tym wspomnieć ;)


Od producenta
Wszystkie klientki zapraszamy do skorzystania z naszych wyjątkowych promocji. Swoje ulubione perfumy możecie nabyć państwo w cenie już od 0,99gr za każdy mililitr niezależnie od perfum, a każdą zakupioną u nas buteleczkę wykorzystacie przy kolejnych zakupach. Możecie również przynieść swoją butelkę my napełnimy ją waszym cenionym zapachem.
Mój nr: 034
Kategoria: owocowo-kwiatowa (też: kwiatowo-gourmand)
Pojemność: 50 ml
Oryginalny odpowiednik: Lancome, La Vie Est Belle


Opakowanie i nuty zapachowe
Z racji tego, że perfumy Refan są nalewane na mililitry, na stronie sklepu mamy możliwość wyboru wyglądu i pojemności flakonika, a także koloru atomizera. W ofercie znajdziemy pięć różnych designów, objętości od 2 ml do 250 ml, i trzy warianty kolorystyczne.
Ja zdecydowałam się na opakowanie 50 ml w wersji Kless ze srebrnym rozpylaczem. Buteleczka wykonana jest z solidnego, średnio grubego szkła. Jest zupełnie przezroczysta, tak że widać ubytek produktu. Jeżeli chodzi o szatę graficzną to mamy tutaj jedynie logo marki i naklejkę z informacją o perfumach (nr zapachu i skład). Prosta, skromna, zgrabna. Może nie jest to coś, co przyciąga oko i wybitnie zdobi toaletkę, ale z drugiej strony nie zaliczymy tego flakonika też do brzydkich. On po prostu mówi: "Ważniejsza jest zawartość" ;).
Sam atomizer jest całkiem spory. Bardzo podoba mi się to, jak dobrze wyprofilowana jest zatyczka. Gładko się ją nakłada, ale mamy pewność, że nam nie spadnie. Tutaj duży plus ;) Nie ma też żadnych problemów z aplikacją perfum. Rozpylacz dozuję odpowiednią mgiełkę i się nie zacina.

Nuty głowy: czarna porzeczka, gruszka.
Nuty serca: irys, jaśmin, kwiat pomarańczy.
Nuty bazy: paczula, fasola tonka, wanilia, pralina.
Najbardziej wyczuwalne nuty: pralina, wanilia, paczula.


Ale jak to pachnie?
Pierwsze psiknięcie i od razu uderza nas wanilia i pralina. Może nawet bardziej ta pierwsza. W otwarciu nie czuję owoców, których się spodziewałam (w końcu są w nutach głowy). Jednak nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie - nieobecność gruszki bardzo mi odpowiada. Początek jest intensywny i słodki, ale blisko przy skórze wyczuć można też chłodniejsze (jakby miętowe) nuty, podejrzewam, że to zasługa jaśminu i irysa. Przez moment elementy kwiatowe próbują górować nad gourmandem, na szczęście (dla mnie) szybko się poddają i pozwalają rozwijać się słodyczy. Gdzieś tam w tle błąka nam się również paczula, dodaje jedynie głębi i zdecydowanie nie stara się nawet wybić na pierwszy plan. Bardzo mnie to cieszy, bo trochę się jej obawiałam. Przyznam, że nie przepadam za tym składnikiem.

Po jakiejś godzinie kompozycja staje się bardziej jednostajna i jeszcze bardziej otulająca. Uwielbiam pływać w tym zapachu. Pojawia się czarna porzeczka i wraz z wanilią, praliną i skrytą paczulą, tworzy głęboki, ciasteczkowo-czekoladowy charakter. Mam wrażenie, że pachnę wykwintnym deserem.

Końcówka jest spokojna (o ile tak można w ogóle te perfumy określić), ciepła i jednolita, ale nadal ciężka, niemalże kremowa. Na tym etapie pozostaje z nami jedynie pralina i wanilia, a głębi dodaje nowa, gęsta nuta fasolki tonka. Nie pozostało już nic z kwiatów, nic z tego chłodnego, miętowego akcentu, nic z owoców, i żadnego śladu paczuli. 


Czy polubiłam się z tym zapachem?
Zdecydowanie tak! Trafia na moją półkę ulubione i już wiem, że w sezonie jesienno-zimowym będę sięgała po niego bardzo często. A jeżeli się uprę to i chłodniejszymi, wiosennymi wieczorami chętnie je "nałożę". Kiedy go używam nie mogę (dosłownie!) oderwać nosa od nadgarstka :D Sprawiają, że czuję się kobieco, dodają mi pewności siebie i potrafią umilić nawet najgorszy, najbardziej ponury i zimny dzień. Doskonale rozumiem, dlaczego jest to jeden z najpopularniejszych zapachów!


Projekcja i trwałość
Perfumy są bardzo intensywne, ale raczej nie należą do tych najbardziej ogoniastych. Projekcję mają przeciętną i pachną na długość ramion. Nie uznałabym tego jednak za wadę, bo w przypadku tak mocnych perfum mniej znaczy więcej ;) Gdyby były wyczuwalne z odległości kilku metrów to zamęczyłybyśmy ich słodyczą ludzi w autobusie ;) Czyli krótko mówiąc, ich dalekosiężność jest adekwatna do ich siły rażenia :D
EDIT: Jednak zmieniam zdanie. Popsikała się nimi moja siostra i zapach roznosił się po całym domu ;) Także uważajcie z nim ;)
Największą intensywność perfumy utrzymują przez ok 7h, po tym czasie stają się bardziej bliskoskórne, a pozostają wyczuwalne do samego zmycia. Oczywiście, na ubraniach i włosach możecie cieszyć się zapachem znacznie dłużej ;) 


Cena i dostępność
Perfumy Refan stacjonarnie kupicie w siedzibie producenta, tj. Piłsudskiego 6 w Lublinie. Poza tym nie wiem czy są do dostania gdzieś indziej. Ale spokojnie, nie martwcie się, w Internecie można znaleźć wszystko ;) Na stronie marki bezproblemowo zamówicie wybrany zapach z dostawą do domu ;) Cena różni się w zależności od wybranej pojemności, ale ceny wahają się między 90 gr - 1.30 zł / 1 ml.

Podsumowując...
Pokochałam te perfumy. Zapach trafia na półkę ulubionych i wiem, że będę po niego sięgała bardzo często. Wspomniałam, że byłabym skłonna zaaplikować go i wiosną, ale po dłuższym namyśle stwierdzam, że nie wiem czy on tyle wytrwa :D Jak tak dalej pójdzie to wypsikam go do połowy zimy ;) W tym zapachu mogłabym się zatapiać bez końca. Moich ukochanych Gucci Guilty nie zdetronizował, bo to zupełnie inna kategoria zapachowa, ale zdecydowanie stoi wraz z nim na podium ;)
Moja ocena: 5-/5

Znacie markę Refan? Kupowaliście już ich zapachy? Co o nich sądzicie? A może korzystacie z innych firm oferujących zamienniki kultowych perfum? Czy jednak wolicie sięgnąć po oryginał? Jakie są Wasze ulubione zapachy?

~ wredna
Czytaj więcej