MINERAŁY PO RAZ TRZECI! KOLEJNA MIŁOŚĆ?
Pierwsze spotkanie z marką Lily Lolo, co o niej sądzę?

Już nie raz wspominałam na blogu, że od kiedy pierwszy raz spróbowałam podkładów mineralnych to do tych tradycyjnych już nie wróciłam (a przynajmniej nie w codziennym makijażu). To była miłość od pierwszego użycia. A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc stale mam ochotę testować nowe marki i nowe kosmetyki. Tym razem nadarzyła się okazja do wypróbowania kilku produktów od Lily Lolo, w tym, oczywiście (jakżeby inaczej) podkładu, którego byłam najbardziej ciekawa.


O marce słów kilka
Lily Lily Lolo oferuje szeroki wybór naturalnych róży do policzków, sypkich i prasowanych cieni do powiek, błyszczyków, szminek oraz bronzerów. Produkty Lily Lolo są niezwykle łatwe w użyciu, dzięki czemu wykonanie nimi perfekcyjnego makijażu nie powinno zająć więcej niż kilku minut. Mineralne podkłady Lily Lolo mają sypką, jedwabiście gładką konsystencję. Doskonale radzą sobie z tuszowaniem wszelkich niedoskonałości, tj. krosty, zaczerwienienia i skazy nie tworząc przy tym efektu maski.Zalety makijażu mineralnego Lily Lolo to między innymi:
Naturalność – makijaż mineralny wygląda naturalnie i jest prawie niewyczuwalny na skórze
Trwałość -  makijaż mineralny długo utrzymuje się na skórze oraz jest praktycznie odporny na wodę i pot.
Ochrona przed słońcem – podkłady mineralne Lily Lolo zostały przebadane pod kątem ochrony przed słońcem jaką zapewniają. Ich faktor SPF to 15.Pożegnaj się z ciężkimi czy kleistymi podkładami i przyłącz się do mineralnej rewolucji.
W asortymencie marki znajdziecie, standardowo, szeroką gamę produktów sypkich, od podkładów i pudrów; przez róże, bronzery i korektory, aż po cienie do powiek. Jednak to, co wyróżnia Lily Lolo na tle innych to to, że oferuje również minerały w postaci sprasowanej (np. cienie i korektory); a także kremy do twarzy, mgiełki utrwalające, pędzle i akcesoria do makijażu.


Drobno zmielony podkład mineralny z naturalnym filtrem o faktorze SPF 15. Nakładaj go cienkimi warstwami, by uzyskać pożądany efekt krycia. W skład naszych podkładów wchodzą wyłącznie naturalne składniki dzięki czemu skóra jest odpowiednio pielęgnowana, a wypryski i skazy skórne stają się mniej widoczne. Podkłady mineralne Lily Lolo cechuje gładka i jedwabista konsystencja. Dzięki niemu Twoja cera zyska nieskazitelny wygląd. Kosmetyki mineralne Lily Lolo to synonim pięknej skóry.
Gramatura: 10 g
Cena: 81,90 zł
Termin ważności: 24 miesiące od otwarcia
Liczba odcieni: 18
Mój odcień: Warm Peach

Opakowanie i skład
Kosmetyk przychodzi do nas zamknięty w kartonowym opakowaniu utrzymanym w czarno-białej kolorystyce i raczej skromnej szacie graficzne, znajdziemy tu jedynie logo marki, nazwę produktu i wszelkie niezbędne informacje, wraz ze składem, na spodzie. Kiedy zajrzymy do środka, naszym oczom ukazuje się całkiem spory, okrągły słoiczek opatrzony matową, czarną zakrętką, w której jedynym elementem błyszczącym jest sygnet. Eleganckiego wydźwięku nadaje całości również przezroczysta, ale matowa powierzchnia samego słoiczka. Na odwrocie znów znajdziemy nalepkę informacyjną, tym razem bez składu.
Od nowości sitko zabezpieczone jest nalepką, którą należy odkleić. Jednak nie ma się co martwić, że po jej ściągnięciu nasz podkład będzie się rozsypywał, bo opakowanie zostało wyposażone w plastikową, obracalną nakładkę, którą bez problemu możemy zakryć otworki.
Całość działa bez zarzutów, nic się nie zacina, wysypanie pudru na wieczko nie sprawia żadnych trudności. Także w tym przypadku to profesjonalizm od stóp do głów, zarówno w aspektach wizualnych, jak i praktyczno-użytkowych.
SKŁAD: Mica, Zinc Oxide [+/- Ci 77891 (Titanium Dioxide), Ci 77492 (Iron Oxide), Ci 77491 (Iron Oxide), Ci 77499 (Iron Oxide)].

Pigmentacja i blendowanie
Podkłady w ofercie Lily Lolo przychodzą tylko w jednej formule, nie mamy tutaj podziału, na kryjące, matujące czy rozświetlające. Dlatego obawiałam się, że moje przebarwienia wciąż będą widoczne i muszę przyznać, że w porównaniu z innymi minerałami, które posiadam te mają najmniejsze krycie. Dla satysfakcjonującego efektu potrzebuję 3-4 cienkich warstw, ale musicie wiedzieć, że jestem fanką średniego, w stronę mocnego pigmentu. Dla ujednolicenia wystarczą dwie. Jednak najważniejsze jest, że pięknie się buduje, nie robi prześwitów, smug i równo się rozkłada. Myślę, że da się nim stworzyć pełne krycie, a czy przykrywa niedoskonałości, nie umiem stwierdzić, bo, o dziwo, moja cera jest ostatnio w bardzo dobrym stanie, myślę, że wiem jakiemu kosmetykowi to zawdzięczam, ale o tym innym razem ;)
Jak już wspomniałam, nie ma żadnych problemów z blendowaniem kosmetyku. Mam wręcz wrażenie, że przy pomocy pędzla kabuki (o którym więcej niżej) uzyskujemy efekt niczym air brush. Nawet, kiedy nie nakładam podkładu na całą twarz (na co dzień przykrywam jedynie największe przebarwienia) to nic się nie odcina, żadna granica nie rzuca się w oczy.


Wykończenie i trwałość
Zacznijmy od tego pierwszego, bo już co-nieco na ten temat napisałam.Podkład na dobrze nawilżonej cerze wygląda bardzo gładko i naturalnie. Nawet moja sucha skóra się z nim lubi, bo nie podkreśla suchych skórek. Mimo tego, że jest to puder to nie pozostawia uczucia ściągnięcia, ani suchej maski, daje lekko świetliste, jakby satynowe wykończenie, ale bez cienia drobinek. Wygląda to jak naturalny blask. A kiedy dodatkowo całość spryskam mgiełką (nie koniecznie fixującą, ja używam wody lawendowej) to już w miękkim świetle twarz wygląda jak z photoshopa. Jeszcze żaden kosmetyk nie dawał u mnie takiego efektu, bo mam spore problemy z nierównościami cery.
Jedyne, co troszkę mnie smuci to fakt, że źle dobrałam odcień. Na lato będzie idealny, bo Warm Peach to dosyć jasny beż, delikatnie wpadający w żółte tony, ale na zimę jest odrobinę za ciemny. Kiedy środek twarzy rozjaśnię korektorem (o którym też przeczytacie niżej) to jakoś to wyglądało i mogłam go testować nawet teraz, kiedy jestem blada jak ściana :D
Jeśli chodzi o trwałość, to testowałam go jedynie z pudrem. Wtedy zostaje ze mną aż do samego zmycia. Jeśli nie przypudruję go zbyt dokładnie to po około 4-5 ma tendencję do minimalnego zbierania się w zmarszczkach. Dlatego trzeba na to zwracać uwagę.
Moja ocena: 4/5


Jasny, brzoskwiniowo-różowy mineralny puder o jedwabistej konsystencji, który dzięki zawartości rozpraszającej światło miki, optycznie redukuje widoczność drobnych zmarszczek oraz niedoskonałości.
Gramatura: 4,5 g
Cena: 81,90 zł
Termin ważności: 24 miesiące od otwarcia

Opakowanie i skład
Oprawa graficzna kosmetyku wygląda tak samo jak w przypadku podkładu. Mamy tutaj dokładnie taki sam kartonik, słoiczek i zakrętkę. Jedyne co różni oba produkty to kolor zawartości i skład, więc może przejdźmy od razu do niego.
SKŁAD: Mica [+/- Ci 77491 (Iron Oxide), Ci 77492 (Iron Oxide)]

Wykończenie i trwałość
Przyznam szczerze, że odrobinę się tego kosmetyku obawiałam. Przerażały mnie te brzoskwiniowo-różowe tony i to, że kiedy otworzyłam kosmetyk to moim oczom ukazał się dosyć ciemny proszek. Jednak postanowiłam go nie przekreślać, bo został on mi polecony przez Panią, z którą korespondowałam. Pomyślałam, że ona musi wiedzieć o czym pisze i co robi. Także dałam mu szansę i... się zakochałam. Dosłownie. W życiu nie widziałam piękniejszego pudru. Kiedy wysypiemy go na wieczko to widać w nim rozświetlający pył (bo to nie są drobinki, to jest od nich mniejsze), który na cerze zostawia piękne, satynowe wykończenie. Ale znów, tak jak w przypadku podkładu, nie jest to satyna z brokatowych drobinek, a bardziej naturalny blask. W sztucznym świetle, kiedy przyjrzymy się z bliska, dosłownie wciskając nos w lusterko, można zauważyć mikroskopijny pyłek rozświetlający. Stałby się moim ulubieńcem i katowałabym go codziennie gdyby nie fakt, że (jak wspomniałam wcześniej) mam problem z nierównościami cery, które takie pudry podkreślają. U mnie sprawdza się jedynie po bokach twarzy, bo w strefie T potrzebuję mocniejszego utrwalenia. Matu nie trzyma, ale nie takie jego zadanie.
Jeśli chodzi o trwałość to ładnie utrwala makijaż, ale sprawdzi się tylko osobom z cerą suchą, która nie ma tendencji do przetłuszczania w strefie T. Moja naturalnie nie ma, ale kiedy zaaplikuję na nią makijaż to po kilku godzinach delikatnie zaczyna się wyświecać. Dlatego tam lubię jednak nałożyć puder matujący. Kiedy testowałam solo ten z Lily Lolo (ach, nie czuję jak rymuję) to niestety na czole, nosie i policzkach nadmiar sebum zaczął być widoczny po około 3 godzinach. Jednak jeśli chodzi o trwałość to znów, makijaż został ze mną do samego zmycia.
Moja ocena: 5-/5


Dostępne w dwóch niewykrywalnych kolorach, stworzone z myślą o kamuflażu niechcianych niedoskonałości, naturalne prasowane korektory Lily Lolo to idealny wybór dla osób borykających się z zaczerwienieniami lub ciemnymi cieniami pod oczami. Ich formuła jest lekka i łagodna przez co nie zapychają porów i nie podrażniają nawet najdelikatniejszej skóry.
Gramatura: 4 g
Cena: 60,20 zł
Termin ważności: 12 miesięcy od otwarcia
Liczba dostępnych odcieni: 2
Mój odcień: Lemon Drop

Opakowanie i skład
Jak możecie się domyślić, ze względu na to, że ten kosmetyk ma inną formę niż dwa poprzednie to będzie też miał inne opakowanie. Kartonik utrzymany jest w tym samym stylu, ten jednak jest znacznie mniejszy i płaski. W środku skrywa kasetkę typową dla cieni do powiek, z wieczkiem na zatrzask. Kolorystyka wciąż biało-czarna. Bardzo podoba mi się ta konsekwencja. Coś, co nie jest dla mnie koniecznością, ale stanowi ważny aspekt opakowania to lusterko. I to takie całkiem sporych rozmiarów i dobrej jakości. Ja z takich raczej nie korzystam, ale w podróży może być zbawienne. Jeśli chodzi o funkcjonalność to wszystko jest jak najbardziej w porządku. Nie ma problemów z otwieraniem czy zamykaniem kosmetyku, a jednocześnie nie trzeba się martwić, że kasetka sama się otworzy.
SKŁAD: Mica, Zinc Oxide, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, [+/- Ci 77891 (Titanium Dioxide), Ci 77007 (Ultramarines), Ci 77492 (Iron Oxide)]

Pigmentacja i blendowanie
Bardzo ciekawiła mnie forma tego kosmetyku. Niby mineralny, ale sprasowany. Przeznaczony jest do stosowania pod oczy, ale moich podków z pewnością by nie przykrył, bo do tego trzeba ciężkiej artylerii, ale bardzo dobrze sprawdza się do dodatkowej warstwy krycia. Jednak z małymi i średnimi sińcami powinien sobie poradzić. Jak już pisałam wcześniej, używałam go również dla rozjaśnienia centrum twarzy i w tej roli też sprawdził się dobrze. I tutaj, jak w przypadku dwóch poprzednich kosmetyków również nie ma żadnych problemów z rozcieraniem produktu. 

Wykończenie i trwałość
Dzięki temu, że korektor ma piękny żółty, cytrynowy kolor, to przy mojej ciepłej tonacji cery sprawdza się idealnie. Rozjaśnia wybrane partie twarzy i niweluje zmęczone spojrzenie. Jedynym minusem może być to, że mamy tylko jeden odcień. Lemon Drop dobrze wygląda na mojej jasnej cerze, więc obawiam się, że osoby z ciemną karnacją mogą mieć z nim mały problem. Ewentualnie, będą mogły go używać jako korektora korygującego kolorem, tzw. color correcting, ale wtedy trzeba pamiętać, że nie możemy go przykryć kremowym kosmetykiem. Co prawda, nie próbowałam tego, ale wydaje mi się, że skończy się to ciasteczkiem.
Wykończenie ma całkiem naturalne i jak na puder to nie wygląda sucho pod oczami. Ja ten obszar utrwalam pudrem, bo mam dosyć rozległe i głębokie zmarszczki mimiczne, ale nawet to nie obciążyło zbytnio mojej skóry. Po tym zabiegu nie zauważyłam, żeby Lemon Drop gdzieś mi w ciągu dnia wędrował i pozostał ze mną do samego zmycia.
Moja ocena: 4+/5


Pędzel Kabuki wykonany jest z najlepszego gatunkowo syntetycznego włosia, które jest ultra miękkie. Idealny do nakładania naszego podkładu mineralnego.
Cena: 91,90 zł

Moja opinia
Pędzel przychodzi do nas w kartoniku utrzymanym w standardowej dla marki. Kolorystyka skuwki nawiązuje do schematu Lily Lolo, z tym wyjątkiem, że tym razem mamy kontrast - logo jest białe. To, co jednak najważniejsze to włosie. Jest ono niezwykle mięciutkie i zbite. Dzięki temu nie podrażnia skóry i nawet przy cerze suchej nie podkreśla skórek. A przy tym efektywnie aplikuje kosmetyki. Uniemożliwia nałożenie zbyt grubej warstwy produktu, co znowuż chroni nas przed rolowaniem się, zbieraniem w załamaniach i ważeniu się np. podkładu. 
Przyznam Wam szczerze, że nigdy nie byłam fanką pędzli typu kabuki. Nigdy nie byłam z nich do końca zadowolona i miałam inne, którymi spokojnie mogłam je zastąpić, więc nie widziałam sensu w trzymaniu tych "krótkorączkowców". I tym razem byłam trochę sceptycznie nastawiona, ale znów poleciła mi go Pani Aleksandra, więc stwierdziłam, że trzeba dać szansę, a nuż dzięki niemu zmieni się moje zdanie na temat tego typu pędzli.
No i dokładnie tak się stało. Już teraz mogę Wam powiedzieć, że Super Kabuki trafia do moich ulubieńców. Używam go codziennie. A co sprawiło, że zmieniłam swoje zdanie diametralnie? A to, jak pięknie wygląda podkład nałożony tym narzędziem. Jak już pisałam, dostajemy efekt air brush. Całość wygląda bardzo naturalnie, gładko i jednolicie. Mój makijaż twarzy nigdy wcześniej nie wyglądał tak dobrze. Owszem, cena pędzla jest wysoka, ale uważam, że jest on jej warty.
Moja ocena: 5/5


Podsumowując...
Zacznę od końca, bo do pędzla najłatwiej mi się odnieść, bo tutaj jest krótka piłka - mój ulubieniec. Nigdy nie powiedziałabym, że z moich ust padną takie słowa w stronę kabuki. Kocham w nim wszystko, to jak pięknie nakłada kosmetyki, jaki naturalny efekt daje i jak przyjemny jest w dotyku. Podkład bardzo ładnie wygląda na twarzy i gdyby jego cena była nieco niższa to z pewnością stałby się moim świętym Graalem makijażowym. Jednak ze względu na to, że trzeba na niego trochę wydać to wydaje mi się, że jednak będę szukała odpowiedników na niższej półce cenowej. Ale jeśli Wy możecie sobie na niego pozwolić to warto. Puder ma prześliczne wykończenie, ale moja strefa T się z nim nie polubi. Jednak kiedy będę robiła pełny makijaż to z pewnością skuszę się na zaaplikowanie go na boki twarzy. Lemon Drop lubię nakładać dla zbudowania większego krycia standardowego korektora lub rozjaśnienia centrum twarzy.
Średnia ocena: 4+/5

Znacie markę Lily Lolo? Próbowaliście kosmetyków z ich asortymentu? Jak się Wam sprawdziły? A może lubicie minerały, ale tych jeszcze nie mieliście okazji testować? Zainteresowałam Was? Czy może wręcz przeciwnie, stwierdzacie, że to jednak nie dla Was?

~ wredna

44 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja Annabelle bardzo lubię za krycie i kolor, ale u mnie szybko się one wyświecają i nieładnie ścierają i ważą na nosie.

      Usuń
  2. Ja właśnie mam okazję po raz pierwszy używać minerałów i od kilku dni testuję Lily Lolo. Pierwsze wrażenia mam dobre, ale na ostateczna opinię jeszcze przyjdzie czas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie tym podkładem, ja zresztą już od dłuższego czasu przymierzam się do przetestowania kosmetyków Lily Lolo☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze ciekawiły, ale nie na tyle, żeby ostatecznie po nie sięgnąć :D A teraz cieszę się, głównie ze względu na to, że poznałam ten pędzel ;)

      Usuń
  4. Jeszcze nigdy nie testowałam kosmetyków mineralnych .

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam jeszcze żadnego produktu z Lily Lolo, ale może się skuszę skoro tak je zachwalasz? Ten podkład z wielką chęcią wypróbuję.
    Pamiętam jak początkowo byłaś sceptycznie nastawiona do tego pędzla, a teraz? Ulubieniec! :D To udowadnia, że zawsze trzeba czegoś wypróbować zanim się oceni ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie jakoś minerały nie podchodzą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znowuż na co dzień sięgam tylko po nie ;)

      Usuń
    2. a widzisz:D każdy lubi co innego:)

      Usuń
  7. Z chęcią przetestowałabym jakieś produkty z tej firmy :D
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała coś polecić to z pewnością pędzel ;) Chociaż myślę, że żaden kosmetyk by Cię nie rozczarował ;)

      Usuń
  8. Podkładu chętnie wypróbowałabym. Tym bardziej, że ma ochronę przed UV, a to dla mnie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio sporo postów pojawia się na blogach właśnie na temat tych kosmetyków. Muszą być więc faktycznie super. :) Może kiedyś się na nie skuszę. Opakowania też są śliczne, bardzo estetyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, może to też być ich kampania marketingowa ;)

      Usuń
  10. Bardzo lubię produkty tej marki :) Obecnie testuję kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety nie miałam okazji próbować kosmetyków tej firmy, ale przyznam, że namówiłaś mnie do tego :) Może uda mi się coś zakupić, kiedy nadarzy się jakaś dobra promocja. Na razie mój portfel piszczy. Świetna recenzja, jak zawsze pełna profesja, miło było poznać nową ciekawą markę :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój portfel też nie jest ostatnio w najlepszej kondycji :D No, a nie oszukujmy się, Lily Lolo do najtańszych marek nie należy, ale mam nadzieję, że kiedyś będziesz miała ich wypusty wypróbować ;)

      Usuń
  12. Bardzo lubię produkty z Lily Lolo :)
    Jedne z najlepszych mineralnych :)
    Obserwuje, zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Narazie poznałam tej marki tusz do rzęs . I jestem nim zachwycona . Kusił mnie ich podkład i jeszcze Twoja recenzja to zmaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak mam okazję przetestować nową markę kosmetyków mineralnych to podkład jest podstawą :D Mam na ich punkcie hopla. A teraz żałuję, że nie wypróbowałam żadnego tuszu od Lily Lolo ;)

      Usuń
    2. Jeszcze może spróbuje :). Tusz polecam

      Usuń
  14. Prezentuja sie naprawdę dobrez ( i ten pędzelek ) chętnie sprawdze je na sobie xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo lubię kosmetyki tej marki :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Już od dłuższego czasu przyglądam się tym kosmetykom i czytam o nich recenzję, a każda kolejna wydaje się być coraz bardziej pozytywna. Napotkałam również opinie pełne rozczarowania, ale z tego płynie jeden wniosek - ile różnych osób, tyle różnych zdań. Żeby się przekonać o tej marce, muszę wypróbować sama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda cera zareaguje na te kosmetyki inaczej ;) Ja jestem zadowolona, ale kiedy wykończę podkład to raczej będę szukała alternatyw w niższej półce cenowej. Ale znowuż pędzel bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ;)

      Usuń
  17. Też bardzo polubiłam minerały od momentu, kiedy je poznałam - chociaż mój pierwszy podkład był średnio fajny i do niego nie wrócę :p. LL jeszcze nie znam, ale to będzie tylko kwestia czasu. Co do podkładu - mocnego krycia nie lubię, więc będzie ok, puder myślę, że też mi się sprawdzi. Korektor ciekawi mnie najmniej, bo w sumie to już od dawna po niego nie sięgam. Pędzel może by się u mnie sprawdził, skoro jesteś tak bardzo zadowolona - w sumie minerały nakładam tylko pędzlem flat top, chętnie sprawdziłabym, jak sprawdza się kabuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze nakładałam podobnym do flat topa, ale zakończonego okrągło. Byłam zadowolona, ale jak wypróbowałam ten kabuki to przepadłam. Wcześniej nie lubiłam tych krótkorączkowców, tylko ten tak bardzo pokochałam ;)

      Usuń
  18. uwielbiam minerały bardzo służą mojej skórze :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem bardzo ciekawa tego podkładu <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Widziałam już kilka recenzji kosmetyków tej marki i bardzo mnie zainteresowała. Świetna recenzja!

    imdollka.pl

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam właśnie ten podkład Warm Peach i jest świetny, uwielbiam go :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w pełni docenię go latem, kiedy złapię trochę koloru ;) Jednak zimą muszę wybierać podkłady koloru mąki :D

      Usuń
  22. Ja z minerałami jestem nico na bakier :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, a co tam się stało? Jakieś złe wspomnienia z jakąś marką czy konkretnym kosmetykiem?

      Usuń
    2. nie umiem się nimi posługiwać :P jakbym nie nakładała mineralnego podkładu to zawsze zrobię sobie plamy

      Usuń
  23. teraz strasznie głośno o ich kosmetykach. I z każdą recenzją coraz bardziej mnie kuszą. Najbardziej mnie kusi by tą markę poznać od strony tuszu :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie kosmetyki tej marki ciekawią od dawna! Miałam tylko tę przyjemność stosować pomadkę, w cudownym odcieniu nude :) Jeżeli chodzi o minerały to jestem wierna Annabelle Minerals naszej rodzimej marce. I głównie dlatego jeszcze nie sięgnęłam po Lily Lolo :) Annabelle sprawdza się u mnie znakomicie! Jednak nie wykluczam przetestowania powyższej marki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annabelle uwielbiam za krycie podkładów i ich kolory ;) Niestety u mnie szybko zaczynają się wyświecać i nie trzymają się na twarzy zbyt długo.

      Usuń
  25. Jeśli mam być szczera, to nie słyszałam nigdy o tej marce! Ale Twoje przywiązanie do podkładów mineralnych w pełni rozumiem i sama podzielam :)

    Pozdrawiam :*
    www.nataliasiejka.pl (klik)

    OdpowiedzUsuń
  26. No jasne, ze nas zainteresowalas. przynajmniej mnie :) o tej marce slyszalam wielokrotnie. nie testowalam , nie probowalam. ja jakos jestem na etapie podkladow zwyklych. mineralnych nie probowalam ;p

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie większość fluidów źle wygląda na nosie ;) Także minerały są moim wybawieniem w tej kwestii ;)

      Usuń
  27. Mnie minerały od kiedy tylko pojawiły się na rynku nie kuszą :) Może kiedyś, póki co jestem fanka tradycyjnych kremowych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo ciekawie napisane. Fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i obserwacje. To bardzo wiele dla mnie znaczy.

Za każdy przemyślany komentarz odwdzięczam się tym samym.
Nie mam nic przeciwko wzajemnej obserwacji, pod warunkiem, że masz zamiar zaglądać na bloga i vice versa.
Jeśli obserwujesz, daj znać w komentarzu.

***

I appreciate all the comments and followers. It means the world to me.

If you leave a well-thought-out comment I will comment back.
I don't mind following each other, as long as you are willing to visit my blog and vice versa.
If you join to my followers, please let me know in a comment.