NOWE PERFUMY? TAK, POPROSZĘ!
Półka się ugina, a ja przygarniam flakoniki od Lazell

Nie wiem jak Wy ze mną wytrzymacie. To jest dopiero początek :D Pink Sugar Aquoliny rozpoczął lawinę. Teraz to już nie wyjdę z tych nowych flakoników. Ale nie dość, że w mojej kolekcji wciąż pojawiają się nowe zapachy to co rusz wynajduję kolejne, które koniecznie muszę wypróbować. Wiecie, sprawa życia i śmierci :D Powiedzcie, że ktoś z Was rozumie moją obsesję :D
Ogólnie planuję zrobić oddzielny post, w którym pokażę Wam moje zdobycze, ale z tym poczekamy, aż trochę ochłonę i przestanę stale aktualizować swoje zbiory (choć to może trochę potrwać :D).
Jak się pewnie po tym przydługim wstępie możecie domyślić, dzisiaj będzie kolejny zapachowy wpis. Jakiś czas temu dotarła do mnie pachnąca paczuszka od marki Lazell, a w niej trzy flakoniki.


O marce słów kilka
Wody toaletowe i perfumowane marki LAZELL zostały przygotowane dla klientów ceniących wysoką jakość oraz ciekawy design produktów, a wszystko to w przystępnej cenie. Starannie dobrane komponenty zapewniają długą trwałość naszych zapachów. Całość zamykamy w eleganckich flakonach. Do produkcji używamy tylko ściśle wyselekcjonowanych surowców i opakowań, gwarantujących doskonałą jakość produktu końcowego. Ponieważ konsekwentnie staramy się podążać za oczekiwaniami naszych aktualnych i przyszłych klientów, nasze produkty zyskują coraz większą popularność nie tylko w Polsce, ale także na wielu rynkach zagranicznych. LAZELL to nasz zastrzeżony znak towarowy.

Marka Lazell oferuje szeroki wybór pełnowymiarowych (33 ml, 50 ml, 100 ml) perfum, które są inspirowane zapachami z wyższej półki, ale jednocześnie opatrzone logo marki i własną oprawą graficzną, która w jakimś małym stopniu jedynie nawiązuje do pierwowzoru. A w ofercie sklepu znajdziecie zarówno perfumy damskie, jak i męskie.


DREAM OF WOMAN to kwiatowo-owocowa, niezwykle świeża propozycja dla kobiet zmysłowych i nowoczesnych. Kompozycja zamknięta w ciekawym, niebieskim flakonie przywołującym wspomnienie lata, wody i natury. Lista aromatów wykorzystanych do stworzenia tego zapachu jest niezwykle bogata, a ich doskonałe zestawienie gwarantuje kompozycję, obok której nikt nie przejdzie obojętnie.
Odpowiednik: Davidoff Cool Water 
Pojemność: 100 ml
Cena: 15 zł - 18 zł
Termin ważności: czerwiec 2021

Opakowanie i nuty zapachowe
Perfumy przychodzą do nas zamknięte w niebieskim, kartonowym opakowaniu, na którym, ku mojemu zdziwieniu, widnieją sprzeczne informacje. Na przodzie wyraźnie zapisano:
eau de parfum for womam
Natomiast, kiedy odwrócimy kartonik, naszym oczom ukazuje się:
PL. Woda toaletowa męska
GB. Eau de toilette for men
Cóż, męska to ona raczej nie jest. Chociaż, może. Ale w takim razie powiedzmy, że to unisex, bo kobiety zdecydowanie mogą (moim zdaniem) ten zapach nosić.
Sam flakonik wykonany jest z niebieskiego szkła. Szata graficzna została ograniczona do minimum, mamy tutaj jedynie logo marki i nazwę perfum. Niemniej jednak całość wygląda dosyć szykownie. Pewnie ze względu na smukłą, dosyć wysoką buteleczkę. 
Korek jest dobrze wyprofilowany i bezpiecznie można cały flakon podnieść za właśnie tę część, bez obawy, że zatyczka się odetka i flaszeczka upadnie z trzaskiem na podłogę ;) A tego przecież nie chcemy :D
Atomizer działa bez zastrzeżeń. Dozuje odpowiednią ilość płynu w idealnej mgiełce. Ponadto nie zacina się i nie ma z nim żadnych problemów.
Nuty głowy: czarna porzeczka, cytryna, ananas, lilia, melon, lotos, calon
Nuty serca: lotos, miód, róża, jaśmin, grzybień północny (lilia wodna), konwalia, głóg
Nuty bazy: drzewo sandałowe, malina, piżmo, fiołek, wanilia, brzoskwinia, jeżyny, wetyweria


Ale jak to pachnie?
Początek to cytrusowa bomba. Jest mocno kwaśno, na pierwszym planie, oczywiście cytryna, ale i pigwa. Intensywne orzeźwienie szybko jednak jest równoważone przez słodkie owoce. Pojawia się soczysty ananas i wraz z melonem tworzą bazę dla cytrusów, ale szybko starają się przejąć prowadzenie. Lotos. lilia i calone nadają całości rozwodnionego, mokrego charakteru. Czarna porzeczka wciąż chowa się nieśmiało, ale co rusz to bardziej wygląda zza rogu, jednak w początkowej fazie nie ma co liczyć na to, że wyjdzie z ukrycia.

Rozwinięcie bardzo przypomina mi zapach Lacoste Joy of Pink, za którym nie przepadam. Jest bardzo słodko, wręcz landrynkowo. Z nut serca wyczuwam jedynie miód, może troszkę lotosu i ociupinkę konwalii. Poza tym to jeden wielki ulepek czarnej porzeczki, która tak przełamała swoją nieśmiałość z początkowej fazy, że aż człowieka zbiera na mdłości od jej intensywności; ananasa i melona. Nie wyobrażam sobie noszenia tego zapachu latem. To zupełnie tak, jakby oblać się jakimś słodkim, lepkim napojem owocowym. Gdzie ta wspaniała świeżość cytrusów? Już za nią zatęskniłam.

I na koniec niewiele się zmienia. Może landrynkowa słodycz nie uderza nas już tak mocno, ale wciąż jest to dla mnie owocowy cukierek nie do przebrnięcia. Gdyby tego było jeszcze mało to w bazie mamy jeżynę, która teraz wybiła się i jest znacznie intensywniejsza. Jeszcze bardziej ulepnie. Brakuje mi tutaj fiołka, który mógłby całość uratować. Nie wyczuwam też zupełnie maliny, brzoskwini czy piżma, a o drzewie sandałowym mogę zapomnieć. No nie, nie dla mnie.

Projekcja i trwałość
Początkowe, cytrusowe nuty, otaczają nas całkiem sporą chmurą i myślę, że są wyczuwalne z kilku metrów. Jednak kiedy ta faza szybko zniknie, lekka orzeźwiająca słodycz staje się bardziej bliskoskórna, ale projekcję określę na średnią - na szerokość ramion. Z odległości pachnie bardziej owocowo-ulepnie (ananas, czarna porzeczka, melon), natomiast z bliska zyskuje na odrobinie świeżości (cytryna, pigwa, lilia, calone, lotos).
Trwałość zupełnie przeciętna. W dzisiejszej chłodnej pogodzie utrzymał się 6 godzin, jednak przy upałach byłoby to znacznie mniej, podejrzewać, że coś około 4h.
Moja ocena: 2+/5


VARSOVIE to ponadczasowa kompozycja owocowo-kwiatowa wzmocniona nutą piżma i bursztynu. Łagodny zapach delikatnie otulający szalem kobiecości i zmysłowości, odpowiedni na co dzień, jak również na wyjątkowe okazje.
Odpowiednik: Versace Bright Crystal
Pojemność: 100 ml
Cena: 15 zł - 19 zł
Termin ważności: marzec 2021

Opakowanie i nuty zapachowe
Biało-różowy kartonik w stylo ombre skrywa niedużą, prostokątną, szklaną, flaszeczkę. Tutaj oprócz samej nazwy mamy dodatkowo symbol słońca, który, moim zdaniem, nawiązywać ma do logo Versace. W tym przypadku, szkło jest przezroczyste, natomiast sam płyn ma różową barwę. Przyznam szczerze, że mam słabość do kolorowych soczków w perfumach, więc jeżeli chodzi o aspekty wizualne to już jestem kupiona :D
Jeżeli miałabym porównać wszystkie trzy projekty to ten od Varsovie najbardziej przypada mi do gustu. Może ze względu na kolor :D
Korek, jak w poprzednim wypadku, bardzo dobrze wykonany. Trzyma się i nie spada, zatyka na "klik", także jest dobrym zabezpieczeniem. 
Atomizer, znów, bez zastrzeżeń. Działa, rozpyla płyn w odpowiedniej mgiełce i intensywności, nie zacina się i nie cieknie ;) Nic tylko psikać :D
Nuty głowy: yuzu, owoc granatu
Nuty serca: lotos, magnolia, piwonia
Nuty bazy: piżmo, drzewo, bursztyn


Ale jak to pachnie?
Początek jest jednocześnie świeży i owocowy. Zdecydowanie dominuje tutaj yuzu, ale i granat dorzuca swoje trzy grosze. Mimo, że jeszcze na to nie pora to ja już od pierwszego psiknięcia czuję delikatną piwonię i lotos, które (znów) nadają wodnisty charakter. Powiedziałabym nawet, że rozpoczęcie (po pierwszej fazie ostrej słodyczy) jest bardziej kwiatowe niż owocowe. Owszem, wyczuwam słodycz, jednak wydaje mi się, że to właśnie bukiet gra pierwsze skrzypce.

Mam wrażenie, że ten zapach jakoś mocno się nie rozwija. Jedynie kwiaty z każdą minutą stają się intensywniejsze, ale jednocześnie granat wciąż nie traci na mocy. Może delikatnie w fazie rozwinięcia zaczynają się przebijać nuty z bazy, jednak nie jest to jeszcze nic oczywistego. Trzeba by precyzyjnie analizować piramidę, ale już mogę wyczuć bursztyn i piżmo, a nawet odrobinę mahonia. Kompozycja nie jest już tak świeża, a bardziej zmierza w kierunku drzewnej. Jednak nie w rozumieniu aż męskim, to bardziej granat podany na mahoniowej tacy z bukietem piwonii i lotosu.

No i koniec też nie jest jakimś ogromnym zaskoczeniem. Teraz zdecydowanie króluje piwonia, granat już zjedzony, choć łupinki wciąż dodają lekkiej słodyczy. W tej fazie mniej czuję nuty bazy, o dziwo. Dla mnie to w większości kwiaty (oczywiście te wodne z charakteru) z małą domieszką soczystych owoców. Nic skomplikowanego, ale przyjemne dla nosa ;) I znów się powtórzę, idealne na co dzień ;) Do moich ulubieńców nie trafią, ale wychodząc po bułki mogę je ubrać ;)

Projekcja i trwałość
Perfumy są bliskoskórne. Nie wyczuwam ich nawet z odległości 30 cm. Muszę przystawić nos do nadgarstka, żeby coś poczuć. Obfite wylanie na siebie wody może coś pomóc, jednak ja czasami lubię takie mniej bijące w twarz kompozycje. Zapach stapia się niemalże ze skórą i tworzy jedność. Pachniemy jak prosto spod prysznica - świeżo, kobieco, ale i elegancko za razem.
Ten konkretny zapach ma ciut lepszą trwałość niż dwa pozostałe, bo możemy cieszyć się nim jakieś 7 godzin. 
Moja ocena: 4+/5


DOMINATE to tajemnicza i elegancka propozycja dla kobiet pragnących podkreślić zapachem swoją zmysłowość. Charakter perfum oddają wyselekcjonowane nuty owocowe i kwiatowe osadzone na bazie drzewa sandałowego, bursztynu i piżma i doprawione orientalnymi przyprawami. Zapach idealny na wieczorne wyjścia.
Odpowiednik: Versace Crystal Noir
Pojemność: 100 ml
Cena: 13,90 zł - 18 zł
Termin ważności: kwiecień 2021

Opakowanie i nuty zapachowe
Przyznam szczerze, że gdy zobaczyłam to brązowe, cętkowane, kartonowe opakowanie to się przeraziłam. Pomyślałam, że to zupełnie nie będzie zapach dla mnie. Sam flakonik również mnie nie zachęcił. Woda zamknięta jest w szklanej, pękatej flaszeczce. Logo marki i nazwa zapachu umieszczona została na brązowym kwadraciku ze złotą oprawą, który natychmiast skojarzył mi się ze skórą. I takiej też woni się po tym maleństwie spodziewałam. Sam odcień cieczy tym bardziej mnie nie zachęcił, bo jest to coś pomiędzy żółcią a zielenią. Ykhym... Z czymże to może mi się kojarzyć... Na pewno nie pozytywnie :D No, pierwszego wrażenia nie zrobił ma mnie zbyt dobrego ;)
Jednak nie ma się co zrażać ;) Jeśli chodzi o sprawy techniczne to tak jak w przypadku dwóch poprzednich sztuk - świetna jakość, nie mam żadnych zastrzeżeń. Korek dobrze się trzyma, a atomizer w złotym kolorze dozuje idealną mgiełkę i nie zacina się.
Nuty głowy: pieprz, imbir, kardamon
Nuty serca: gardenia, piwonia, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: drzewo sandałowe, bursztyn, piżmo


Ale jak to pachnie?
W pierwszej sekundzie po aplikacji uderza nas mydlana gardenia, jednak już w następnej zupełnie znika i ustępuje miejsca przyprawom. Pieprz. Tak mocny, że aż kręci w nosie. O ile imbir i kardamon jakoś z całością współgrają tak pieprzu sypnęło się komuś zdecydowanie za dużo. Początek nie pachnie jak perfumy a bardziej jak szafka z przyprawami. Gdzieś tam w tle, na samym dnie, przykryty kilogramami ostrości, jest kokos, który daje nadzieję na słodkie, kremowe rozwinięcie. Ale poczekajmy. Mam nadzieję, że zaraz zabierzemy nasz nos znad tej pieprznej zupy.

W kolejnej fazie rzeczywiście dostajemy więcej gardenii z kokosem, ale pieprz wciąż mnie w tej kompozycji drażni. Już może nie wwierca się w nos tak jak wcześniej, ale wrażenie szafki z przyprawami wciąż pozostaje. Na szczęście imbir, kardamon i nieszczęsny p... najintensywniej wyczuwalne są tuż przy samej skórze, z odległości całość zyskuje na kremowości kokosa i czystości gardenii. Jednak zupełnie nie wyczuwam tutaj ani grama piwonii czy kwiatu pomarańczy. Nic a nic, a szkoda, bo tego ostatniego z chęcią bym tutaj uświadczyła ;) Wzbogaciłby całą kompozycję.

Ale za to jaka jest końcówka... Poezja. Jest sensualnie, pościelowo, kobieco, a nawet erotycznie. Jak mi się ta faza podoba! To genialne połączenie słodyczy kokosa i głębokiego, czystego aromatu gardenii. A do tego całość oprószona czystością piżma i głębią drzewa sandałowego. Ta faza jest bardzo naturalna, powiedziałabym nawet, że lekko kojarzy mi się ze świeżym praniem, a dokładniej ze świeżo upraną pościelą. Tak, sporo nawiązań łóżkowych, ale tak właśnie czuję się, kiedy noszę te perfumy (a przynajmniej przy ostatnim etapie ich żywotności). Czuję się kobieca, zmysłowa i pewna siebie.

Projekcja i trwałość
Ten flakonik ma najlepszą projekcję z całej trójki, choć podobną do Dream of Woman. Wchodząc do pokoju nie wypełnicie całego pomieszczenia zapachem, ale kiedy usiądziecie obok kogoś to z pewnością ich nos wychwyci zapach. W przypadku tych perfum to, moim zdaniem, plus, bo nie wyobrażam sobie, że zapach tego pieprzu miałby się ciągnąć za mną ogonem.
Jeżeli chodzi o trwałość to nie jest źle. Zapach zostaje z nami na jakieś 6 godzin. Biorąc pod uwagę kategorię cenową tych perfum, uważam, że to naprawdę dobry wynik.
Moja ocena: 4/5


Czy polubiłam się z tymi zapachami
Zacznijmy od Varsovie, bo tutaj decyzja jest najprostsza. Zdecydowanie ze mną zostaje. To taki prosty, bezpieczny zapach na co dzień. Raczej na lato i ciepłą wiosnę, bo chłodne dni zupełnie zjedzą tę woń. Co prawda, będę je dopsikiwać po kilku godzinach, bo nie podoba mi się ich zakończenie, ale przy tej pojemności i cenie mogę sobie na to pozwolić.
To teraz Dream of Woman, bo i tu nie mam problemu ze zdecydowaniem. Poleci w świat. Ogólnie uwielbiam słodziaki i zapachy owocowe. Gourmand to jedna z moich ulubionych kategorii i nawet postrach, jakim jest Pink Sugar, mi nie straszny (nawet latem!). Ale tego znieść nie mogę. Lepki, gęsty i mdlący. Może spodoba się fanom landrynek, bo pachnie dokładnie jak świeżo otworzona paczka tych cukierków. Dla mnie jednak stanowcze nie.
No i flaszeczka, z którą mam największy problem. Dominate. Z jednej strony nie mogę znieść tego pieprzu i odeprzeć wrażenia wąchania szafki z przyprawami. Z drugiej, jednak, zakochałam się w tym czystym, kremowym, niemalże pościelowym połączeniu kokosa i gardenii. Nie mówię mu nie, bo bardzo mnie intryguje i często mam ochotę go nosić, ale ma w sobie coś co nie do końca pozwala mi go zaakceptować. Cóż, będę testować, pożyjemy, zobaczymy ;)

Podsumowując...
Myślę, że wypusty marki Lazell są jak najbardziej godne poznania. Jakościowo zapachy i flakoniki są na wysokim poziomie, szczególnie uwzględniając ich półkę cenową. Siostra również ma kilka flaszeczek tej firmy i bardzo je sobie chwali. Ja nie do końca trafiłam z samymi kompozycjami, ale nie jest źle ;) Jednen flakonik poleci w świat, dwa najprawdopodobniej zostaną ze mną.
Średnia ocena: 4-/5

Znacie markę Lazell? Próbowaliście ich perfum? Jak się u Was sprawdziły? Jakie zapachy posiadacie? A może nie słyszeliście wcześniej o firmie? Zachęciłam Was do zapoznania się z jej ofertą? Jakie kompozycje najbardziej Was ciekawią?

~ wredna

48 komentarzy:

  1. Znam tę markę :) Udało mi się kiedyś kupić zieloną wersję tych perfum w flakoniku w kształcie kuli. Zapach nazywał się Night Fragrance (nie mam pojęcia dlaczego, bo świetnie nosiło się go za dnia). Wydaje mi się, że był inspirowany zielonym jabłuszkiem DKNY:) Bardzo go lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tych jabłuszek jakoś nie mogę się przekonać ;) Piramidy zapachowe zupełnie do mnie nie przemawiają ;) Jeśli chodzi o jabłuszka to znacznie bardziej kusi mnie Lolita Lempicka Lolita Lempicka ;)

      Usuń
  2. Nie znam tej marki, ale design flakonów przykuwa uwagę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam marki, ani zapachów. Nie umiem ocenić z opisu, czy zapachy by mi się spodobały. 'Uwielbiam" sprzeczne informacje na opakowaniach (for men i for women XDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tych sprzecznościach można wnioskować, że to zapach unisex ;) Choć przyznam szczerze, że nie chciałabym, aby mężczyźni w moim otoczeniu pachnieli jak landrynki :D

      Usuń
  4. Flakoniki mają bardzo fajny design, z wyglądu mi się podobają.Marki Lazell nie znam,ale jestem ciekawa tych zapachów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten niebieski to odpowiednik Davidoffa. :))))

    www.natalia-i-jej-świat.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Post bardzo przydatny, bo nie lubię dużo wydawać na perfumy, a w ten sposób dowiedziałam się o ciekawych zamiennikach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładne te flakoniki może się na nie kiedyś skuszę ☺
    Swietnie rozumiem Twoją obsesję -mam tak samo tyle że z butami 😊
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tylko kilka par butów, a i tak chodzę ciągle w jednych :D

      Usuń
  8. Nie znałam tej marki, ale te zapachy naprawdę dobrze się zapowiadają.. aż mam ochotę powąchać je osobiście. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ładnie się prezentują :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te ostatnie perfumy też mi się nie spodobały pod względem wizualnym. Za to pierwsze- myślę, że ich zapach przypadłby mi do gustu. :) Super, że planujesz pokazać całą swoją kolekcję perfum. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję, ale nie wiem kiedy znów będę się umiała powstrzymać przed uzupełnianiem kolekcji :D

      Usuń
  11. Jestem ciekawa zapachu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Perfumy te mają wyjątkowo piękne flakoniki i bez wątpienia mogą służyć za ozdobę

    OdpowiedzUsuń
  13. Perfum nigdy, ale to nigdy dość!;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Chociaż ostatnio nie mam już gdzie ich stawiać :D

      Usuń
  14. Ten niebieski najbardziej przykuł moją uwagę ;) Jestem ciekawa czy długo utzrymują się na skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam w poście - trwałość, w zależności od pogody, od 4-6 godzin ;) Także nie jest źle ;)

      Usuń
  15. Wydaje mi się, że najbardziej spodobałby mi się Varsovie. Latem uwielbiam wszelkie owocowo-kwiatowe kompozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na początku najbardziej polubiłam się z tym zapachem, ale teraz coraz bardziej zaczynam doceniać Dominate ;)

      Usuń
  16. Znam tą marke i lubie ich perfumy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Sama mam trzy flakoniki z Lazell i wszystkie bardzo przypadły mi do gustu.
    Twoje też miałam ochotę wąchać i wszystkie mi się spodobały, poza Dominate, do nich nie mogłabym się przekonać :D A za to z największą chęcią przygarnęłabym Varsovie :D
    Jestem też zaskoczona, że te perfumy pokazane przez Ciebie mają tak dobrą trwałość. Z moich, to tylko jedne trzymają się około 6 godzin, reszta znika po około 3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Ty przestajesz je czuć na sobie. Wydaje mi się, że te inspirowane Code Armaniego (te niebieskie) utrzymują się dłużej niż 3 godziny.

      Usuń
  18. też niedawno zaopatrzyłam się w perfumy Lazell, z większości zapachów jestem bardzo zadowolona, polecam spiring- mój ulubieniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja siostra ma, rzeczywiście śliczny, choć za jego odpowiednikiem, czyli zapachem J'adore nie przepadam ;) Ale wydaje mi się, że propozycja od Lazell jest bardziej owocowa, perfumy Diora znacznie bardziej idą w stronę jaśminu ;)

      Usuń
  19. Ojjj ja też mam milion różnych zapachów i nadal mi mało, więc doskonale Cię rozumiem :DD

    OdpowiedzUsuń
  20. Zupełnie nie znam tej marki, ale flakoniki mają urocze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to też pierwsze spotkanie z marką ;) Ale pierwsze wrażenie zrobiły na mnie pozytywne ;)

      Usuń
  21. A ja z checia przygarnelabym jakis flakonik, bo szafeczka swieci pustkami :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nawiazując do tytułu, ja tak mam z paletkami cieni hahaha :D z kolei z perfumami u mnie spokojnie, mam i rzadko używam, więc raczej nie kupuje :) Ale flakoniki są urocze! A zapachy po opisie wydają się dość intrygujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu również kolekcjonowałam paletki cieni ;) Teraz moja obsesja na ich punkcie trochę osłabła i przerzuciłam się na perfumy :D

      Usuń
  23. hmmm, chyba będę musiała zakupić coś z tej firmy.bo nie znałam jej dotychczas, ale Twój opis jest bardzo przekonywujący

    OdpowiedzUsuń
  24. Dosonale rozumiem Twoją obsesję - sama kocham zapachy! Moim nowym odkryciem jest zapach GUESS DARE, który dostałam - pachnie obłędnie! Jeśli będziesz miała okazję, koniecznie powąchaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam jeszcze okazji wąchać tego zapachu, ale za świeżymi, cytrusowymi perfumami nie przepadam, więc jak analizuję piramidę to nie wiem czy bym się z nimi polubiła, ale jak gdzieś się natknę to na pewno poniucham ;)

      Usuń
  25. Pięknie wyglądają jestem ciekawa zapachów :)
    Zapraszam na nowy post :)
    http://www.stylishmegg.pl/2018/06/ogrod-peen-lawendy-cz1.html

    OdpowiedzUsuń
  26. Fantastyczne cudeńka! Ja mogłabym ciągle uzupełniać swoją kolekcję ;)

    Pozdrawiam
    Sara's City

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja mam jeden sprawdzony zapach od Bruno Banani i jego trzymam się od dłuższego czasu. Słyszałam gdzieś, ze kobieta przed trzydziestym rokiem życia powinna znaleźć swój zapach i już go nie zmieniać, żeby był to jej znak rozpoznawczy :) No to ja już mam, ale poeksperymentować jeszcze mogę :) Chętnie skusiłabym się na ten drugi zapaszek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mi już niewiele czasu zostało ;) I jak na razie nie wyobrażam sobie, że miałabym się ograniczyć do jednego zapachu ;)

      Usuń
  28. Przyjemna dla nosa jest ta Twoja obsesja :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Owocowe zapachy są chyba nie dla mnie, ja bardzo lubię ciężkie perfumy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko zależy od humoru i od dnia ;) Raz mam ochotę na lżejsze, owocowe zapachy, raz na cięższe orienty ;)

      Usuń
  30. Trochę zniechęcają mnie zapachy inspirowane, choć w młodości tak poziom gimnazjum/liceum miałam kilka z La Rive, które też takie były i dobrze je wspominam,choć ich oryginałów nie wąchałam.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i obserwacje. To bardzo wiele dla mnie znaczy.

Za każdy przemyślany komentarz odwdzięczam się tym samym.
Nie mam nic przeciwko wzajemnej obserwacji, pod warunkiem, że masz zamiar zaglądać na bloga i vice versa.
Jeśli obserwujesz, daj znać w komentarzu.

***

I appreciate all the comments and followers. It means the world to me.

If you leave a well-thought-out comment I will comment back.
I don't mind following each other, as long as you are willing to visit my blog and vice versa.
If you join to my followers, please let me know in a comment.