I dziś przychodzę z kolejną porcją cudowności dla nosa ;) A mianowicie, zaprezentuję Wam cztery perfumetki ze strony perfumetka33ml.pl.
A teraz jeszcze chciałabym się trochę wyżalić. Dzisiaj w TYM poście losowałam trzeciego zwycięzcę ROZDANIA. Niestety, dwie poprzednie osoby się nie zgłosiły. Owszem, mogłabym napisać do nich maila i wtedy czekać na odpowiedź, jednak chcę, aby nagroda trafiła do osoby, która naprawdę zagląda na bloga... No cóż, mówią, że do trzech razy sztuka, może tym razem historia się nie powtórzy, także jeśli braliście udział w zabawie to koniecznie zajrzyjcie TUTAJ, a nuż to właśnie Ty jesteś tym szczęśliwcem ;)
O marce słów kilka
Nasz sklep internetowy oferuje Państwu perfumetki o pojemności 33 ml. W przeciągu krótkiego okresu czasu zdobyliśmy grono zadowolonych klientów, które z dnia na dzień się powiększa, za co bardzo dziękujemy. Co Nas wyróżnia ? Doskonała jakość w stosunku do ceny, bardzo ładne i staranne wykonanie. Zapachy produkowane są na wysokiej jakości francuskich kompozycjach, są bardzo trwałe, a flakony - poręczne. Perfumy posiadają 15 % zaperfumowania i produkowane są na alkoholu kosmetycznym. Oferujemy szeroki wybór wód damskich ( 138 szt.) oraz męskich (76 szt.), a lista zapachów wciąż powiększa się o nowości.
Jak się już pewnie domyśliliście, Perfumetka33ml.pl oferuje szeroki wachlarz perfum inspirowanych droższymi zamiennikami. Wiem, że jest całe mnóstwo osób, które są przeciwne takim poczynaniom, ja jednak uważam, że jeśli nie mamy do czynienia z podróbkami i sprzedawaniem towaru jako oryginalnym, to nie ma się co oburzać. Wiemy, za co płacimy, a jeśli nie popieramy takich przedsiębiorstw, to po prostu sięgamy po oryginalne perfumy i po problemie ;)
Dlatego też, podoba mi się, że, mimo iż opakowania są mocno wzorowane na pierwowzorach, to wciąż w nazwach mamy pewne zmiany, które uchronią nas przed przekonaniem, że kupujemy oryginał. To też, odróżnia te produkty od podróbek. Mimo iż bardzo mocna, jest to wciąż inspiracja.
Dodatkowo, bardzo pozytywnie zaskoczył mnie wybór zapachów. Zazwyczaj strony tego typu oferują najpopularniejsze perfumy i ograniczają się do ich podstawowych wersji. Perfumetka33ml.pl ma w swoim asortymencie również flankery i zapachy celebryckie.
Opakowanie
Zacznijmy może od samej oprawy. W tym przypadku nie ma się co skupiać na poszczególnych zapachach i spokojnie można je wrzucić to jednego worka, bo oprócz szaty graficznej, nie różnią się niczym ;) No, prawie niczym :D
Perfumetki zamknięte są w kartonowym opakowaniu ze ściąganym "rękawem", czyli standardowo jak dla tego rodzaju produktów. Całość jest dobrze skrojona i nie musimy obawiać się, że coś się przypadkowo wysunie, tu trzeba użyć troszkę siły ;) Szata graficzna, jak widać na załączonych obrazkach, nawiązuje do tej oryginalnej. Tutaj, to kwestia gustu, ja ani nie jestem pod wrażeniem, ani zniesmaczona. Ale trzeba przyznać, że całkiem ładnie prezentują się na zdjęciach ;)
Co mnie zaskoczyło, znów pozytywnie, to to, że na spodzie opakowania znajdziemy pełny skład tych zapachów. Nie zdarza się to często, także brawo ;)
Kiedy już ściągniemy rękaw z grafiką, naszym oczom ukazują się proste perfumetki. I kiedy piszę "proste" naprawdę mam to na myśli. Przezroczyste szkło, czarne napisy i zakrętka w jednolitym kolorze. To, co odróżnia poszczególne wersje od siebie to czcionka, którą nadrukowano nazwę zapachu, kolor tzw. soczku, czyli samego płynu, i kolor zakrętki. I tak kolejno - Sekret Bonbshel przezroczysty ze złotym wykończeniem, Rebl Flaur Riana zółtawy ze złotem, Bleck Opiumm Bllanche zółtawy ze srebrem i L.Imperatrica 3 przezroczysty z czarnym korkiem.
Jeżeli chodzi o funkcjonalność to nie mam żadnych zastrzeżeń. Atomizery dozują odpowiednią ilość produktu i nie zacinają się.
Bleck Opiumm Bllanche
Kategoria: orientalno-waniliowa
Nuty głowy: ryż, pieprz Bourbon, anyż
Nuty serca: kwiat pomarańczy, kawa, piwonia, kolendra
Nuty bazy: wanilia, drzewo sandałowe, piżmo, karmel
Pojemność: 33 ml
Oryginalny odpowiednik: Yves Saint Laurent, Black Opium Nuit Blanche
Ale jak to pachnie?
Mam już podstawową wersję tego zapachu, a raczej jego inspirację. Jak się można domyślić, ten pachnie podobnie, ale chyba jednak troszkę bardziej mi się podoba. Z korka pachnie jak standardowy Black Opium, rozbielony mlekiem z przyprawami, słodko, ale nie mdło i z pazurem.
Na skórze, oczywiście wybrzmiewa trochę inaczej. Pierwsze uderzenie to anyż i sporo przypraw - zdecydowanie wyczuwam ten pieprz i może nawet kolendrę. Jest trochę apteczenie, ale w pozytywnym znaczeniu. Ale co z tą kawą? W końcu to Black Opium. No jest, nie można powiedzieć, że jej nie ma. Jednak to nie jest gorzka, palona, głęboka kawa. To coś trochę tańszego, lekko kwaśnego. Pokusiłabym się wręcz o stwierdzenie, że wyczuwam tutaj jakiś cynamon, jednak wydaje mi się, że to zasługa właśnie kawy i piwonii. Ta kwaskowatość i połączeniu z anyżem i przyprawami przywodzi mi na myśl propolis :D Na szczęście, karmel i kwiat pomarańczy delikatnie oswajają te ostre akordy i tworzą dosyć ciężki i charakterny wstęp.
Zapach nie rozwija się jakoś szalenie. Zauważyłam, że z upływem czasu staje się troszkę bardziej delikatny. Miejsce ostrych przypraw zastępuje ryż, choć anyż pozostaje z nami do samego końca. Wciąż nie wyczuwam obiecanego mleka, a przyznam, że na nie liczyłam i wyobrażałam sobie jakąś latte czy inne cappuccino :D No cóż, kawa wciąż jest i z piwonią, wciąż, króluje. Nadal mam nieodparte wrażenie, że w piramidzie zapachowej powinien znaleźć się cynamon :D Słodyczy całości nadal nadaje karmel, ale wciąż ma on problemy, aby przebić się przez anyżową, kawową i piwoniową pierzynę. Dopiero po około trzech godzinach zapach zaczyna iść w kierunku, którego oczekiwałam od samego początku. W końcu pojawia się wanilia <3 i ogrzewa całość, perfumy stają się mięciutkie, niemalże przytulne. Teraz, zdecydowanie króluje słodziutki karmel ;) A bardziej kremowego charakteru nadaje całości mleko. Gdyby nie ta piwonia to byłoby idealnie.
I na koniec wraca do nas kawa z kwaskowatym aromatem (ach, co ta piwonia robi z tym zapachem...) i ponownie uderzają nas ostre nuty przypraw. A już miało być tak pięknie. Karmel i wanilia znów chowają się pod otoczką typowego Black Opium.
Moja ocena: 4-/5
Sekret Bonbshel
Kategoria: kwiatowo-owocowa
Nuty głowy: tangeryna, grejpfrut, ananas, truskawka, marakuja
Nuty serca: jaśmin, czerwone jagody, konwalia, piwonia, orchidea waniliowa
Nuty bazy: piżmo, nuty drzewne, mech dębowy
Pojemność: 33 ml
Oryginalny odpowiednik: Victoria's Secret Bombshell
Ale jak to pachnie?
Jest to zapach, którego nie wybrałam. Zaproponowano mi wybór trzech i czwarty w formie niespodzianki. Już analizując piramidę zapachową raczej bym się na te perfumy nie skusiła, ale przyznam, że nuty głowy są obiecujące. A jak jest rzeczywiście? No cóż, nie jest to zdecydowanie mój zapach.
Już na samym wstępie uderza mnie ten mech z bazy. Aż ciężko mi doszukać się innych składowych, bo ten aromat nie pozwala mi wwąchiwać się w te perfumy. Bardziej niż owocowo, czego spodziewałam się po nutach głowy, jest zielono - nuty drzewne, mech, konwalia. Delikatnej słodyczy i orzeźwiającej kwaskowości dodaje grejpfrut, ale poza tym w tej fazie nie wyczuwam żadnych innych owoców. Już samo otwarcie bardzo mnie zraża do całego zapachu.
Z czasem jest odrobinę lepiej, bo grejpfrut zaczyna się wybijać, a w tle majaczy nam tangeryna. Ale wciąż nie są one w stanie przebić się przez omszałą powłokę. A później jest tylko gorzej. Po godzinie od aplikacji jedyne co czuję to nuty bazy i odrobina grejpfruta i piwonii. Nic więcej.
Końcówka jest tak naprawdę rozwinięciem, bo po 5 godzinach zapach jest ledwie wyczuwalny na skórze, a kiedy przyłożymy nos do nadgarstka to jedyne co czujemy to mech i grejpfrut, z przewagą tego pierwszego, oczywiście.
Moja ocena: 2/5
Rebl Flaur Riana
Kategoria: szyprowo-owocowa
Nuty głowy: brzoskwinia, śliwka, czerwone jagody
Nuty serca: tuberoza, fiołek, kokos, hibiskus
Nuty bazy: piżmo, paczula, bursztyn, wanilia
Pojemność: 33 ml
Oryginalny odpowiednik: Rihanna Reb'l Fleur
Ale jak to pachnie?
Ten zapach bardzo intrygował mnie ze względu na nuty kokosa (obviously), które według użytkowników Fragrantici są najsilniejszym akordem.
Pierwsze psiki i... klapa. Zero kokosa. Mocne uderzenie tuberozy i intensywna brzoskwiniowo-śliwkowa woń, która momentami przypomina mi mocz... No, nie jest to dobre skojarzenie. Mdłej słodyczy, niemalże przyprawiającej o wymioty dodaje paczula. Wiecie, że za tym składnikiem nie przepadam, ale w większości kompozycji zwyczajnie ją toleruję, tutaj, w początkowej fazie jest nie do zniesienia. Nie czuję też wanilii, która mogłaby ocieplić całość. Jest ostro, mocno, alkoholowo i męsko. Początkowe kilka minut po aplikacji zapach jest dla mnie okropny. Na szczęście, rozwija się.
I po około pół godziny od aplikacji jest już o niebo lepiej. Cały aromat teraz jest słodko-kwaśny. W końcu intensywność tuberozy i paczuli nieco słabnie, a przez ich powłokę przebijają się owoce i długo wyczekiwany przeze mnie kokos <3 Miejsce wcześniejszego kwiatu, na czele akordów, przejmuje hibiskus. Taka zamiana, jak najbardziej, mi odpowiada. Głębi i lekko dusznego aromatu dodaje wanilia. Ta faza już bardzo mi się podoba i kiedy tylko upłynie te 30 minut to nie mogę przestać wąchać nadgarstka :D Jest mrocznie, kobieco, seksownie i intensywnie, niemalże dusząco, ale w pozytywnym sensie. To nie jest zapach dla młodych dziewcząt. To intensywna propozycja dla zdecydowanych i pewnych siebie kobiet, albo przynajmniej takich, które tak właśnie chcą się poczuć. Mówi się, że zapachy celebryckie mają zadowolić masy, ale przyznam szczerze, że to nie jest kolejna woda toaletowa jak wszystkie inne. Moim zdaniem, niektórym nosom może się nie spodobać.
A zakończenie to już poezja. Tak mogłyby pachnieć od samego początku. Mamy ten piękny, kremowy kokos, podany na słodko, waniliowo, prawie jak budyń. Jednak przełamaniem, które chroni nas przed mdłymi woniami jest brzoskwinia i piżmo. Brzmi prosto i banalnie, ale tak nie jest. To głębokie i bardzo sensualne zakończenie. Może brzmieć delikatnie, subtelnie i dziewczęco, ale wciąż jest intensywnie, z pazurem i seksownie. Ta ostatnia faza kojarzy mi się z jakimś wykwintnym, drogim i ekskluzywnym drinkiem, który zamożna pani popija nad basenem, gdzieś w ciepłych krajach.
Moja ocena: 4/5
L.Imperatrica 3 Pour Femme
Kategoria: kwiatowo-wodna
Nuty głowy: różowy pieprz, kiwi, rabarbar
Nuty serca: jaśmin, cyklamen, arbuz
Nuty bazy: piżmo, drzewo sandałowe, drzewo cytrynowe
Pojemność: 33 ml
Oryginalny odpowiednik: D&G Anthology L'Imperatrice 3
Dolce&Gabbana
Ale jak to pachnie?
Pierwszy psik i czyżbym słyszała anielskie chóry? Jest bardzo świeżo i rześko. O ile z korka czułam głównie kiwi, tak w kontakcie ze skórą na pierwszy plan wybija się arbuz. Soczysty, orzeźwiający, słodki, ale nie mdły. Wtóruje mu, wcześniej wspomniane, kiwi. To taki wykwintny soczek. Rabarbar dodaje całości wodnistego charakteru, ale za to różowy pieprz wciąż trzyma kompozycję w ryzach i nie pozwala jej wymknąć się zbytnio w stronę dziecięcego, owocowego psikadła. Mimo, że jest lekko to wciąż czuć tutaj klasę.
Po chwili orzeźwienia, zapach zmienia się w swoją bardziej elegancką wersję. Jaśmin ubrany w owocową suknię przechadza się dumnie i zmierza w stronę cyklamenu. Ach, cóż to za spotkanie. Niezwykle świeże, czyste i letnie. Powoli zaczynają się również przebijać nuty bazy, bo drzewo cytrynowe stara się dojść do głosu, ale coś czuję, że jeszcze trochę musi się na trudzić nim owocowy jaśmin będzie chciał zdjąć koronę. Całość pachnie jak ogród w ciepły, ale nie upalny, letni dzień. Gdzieś nad morzem, gdzie bryza delikatnie orzeźwia siedzących na werandzie, w cieniu jaśminu, gości. Na stole stoją misy z owocami - arbuzem i kiwi, albo może jakaś owocowa sałatka.
Końcówka bardzo przypomina fazę rozwinięcia. Może jest trochę spokojniejsza i mniej owocowa, a bardziej drzewno-kwiatowa. Ale nie zrozumcie mnie źle, arbuz, kiwi i rabarbar wciąż są wyczuwalne. Teraz jednak zapach tak idealnie współgra z ciałem, że ma się wrażenie iż jest to jego naturalna, czysta woń. Przypomina delikatnie orzeźwioną wersję pachnącej, czystej skóry, świeżo spod prysznica. Wiem, że może to brzmieć banalnie i tanio, ale zupełnie tak nie jest. Zakończenie jest proste, ale z klasą.
Końcówka bardzo przypomina fazę rozwinięcia. Może jest trochę spokojniejsza i mniej owocowa, a bardziej drzewno-kwiatowa. Ale nie zrozumcie mnie źle, arbuz, kiwi i rabarbar wciąż są wyczuwalne. Teraz jednak zapach tak idealnie współgra z ciałem, że ma się wrażenie iż jest to jego naturalna, czysta woń. Przypomina delikatnie orzeźwioną wersję pachnącej, czystej skóry, świeżo spod prysznica. Wiem, że może to brzmieć banalnie i tanio, ale zupełnie tak nie jest. Zakończenie jest proste, ale z klasą.
Moja ocena: 5/5
Czy polubiłam się z tymi zapachami?
W świat, zdecydowanie, poleci inspiracja Bombshell. Jest to, po prostu, nie mój zapach. Ja jednak skłaniam się ku słodkim, owocowo-gourmandowym kompozycjom. Czasami zdarza się, że jakiś zielony twór (z głównymi akordami zielonej herbaty, ogórka, konwalii itd.) trafi w mój gust, ale to niezwykła rzadkość. Myślę, że siostra ucieszy się z takiego prezentu, bo jej nos się z tymi perfumami polubił.
Moim ulubieńcem jest L.Impreatrica 3, w którym się zakochałam. Idealnie sprawdzi się na lato. Doskonale orzeźwi, nie będzie męczący, ale jednocześnie nie będzie pachniał jak mgiełka, a jak prawdziwe perfumy.
Zaraz za nim, i to tylko ze względu na nieudane rozpoczęcie zapachu, jest Rebl Flaur. Cudo, nie perfumy. Kobiece, seksowne, lekko słodkie i tropikalne, ale z pazurem. Na wieczorne wyjścia, szczególnie wiosną i jesienią, będą jak znalazł.
Bleck Opiumm są w porządku. Zachowam je i będę używała, ale zachwytu we mnie nie wzbudziły. Podobnie, z resztą, jak ich podstawowa wersja.
Projekcja i trwałość
Bleck Opiumm trzymają się blisko skóry. Nie powalicie nimi mijanej osoby, ale kiedy ktoś Was przytuli, z pewnością doceni kawowo-waniliowe akordy. Trwałością również nie szokują, ale tragedii nie ma. Tak do 4 godzin są całkiem intensywne.
Bonbshel są porównywalne z tymi wyżej. Podobna projekcja i trwałość. Tutaj jednak można im to wybaczyć, bo to typowe świeżaki, a z tego typu zapachami już tak jest, zbyt długo na naszej skórze nie zabawią.
Rebl Flaur jest pozytywną niespodzianką. Projekcja jest nieco lepsza, tak na szerokość ramion. Ale za to jaka trwałość! Po sześciu godzinach wciąż są intensywne. Ba, nawet po ośmiu wciąż czuję je na skórze. Co prawda, nie są wtedy już tak mocne, ale nadal wyczuwalne ;)
L.Imperatrica 3 jak na świeży zapach, bardzo mnie zaskoczył. Nie będzie Was czuć z kilometra, ale mijana na ulicy osoba, z pewnością, zachwyci się zapachem. Ponadto trwałość, no wow. Myślałam, że zachowają się jak Bonbshel, ale te pozostają z nami za jakieś 6 godzin.
Cena i dostępność
Perfumetki znajdziecie, oczywiście, na stronie Perfumetka33ml.pl. I za jeden flakonik o pojemności 33 ml musicie zapłacić 14 zł.
Podsumowując...
Ogólnie jestem bardzo zadowolona. Głównie dlatego, że moja kolekcja zapachów się rozrasta i w końcu mogę przelać swoją miłość na nowe cudeńka :D Ale i same perfumy bardzo trafiają w mój gust. No, może z wyjątkiem Bonbshel, ale nic straconego, one będą cieszyły kogoś innego.
Trwałością i projekcją może te perfumetki nie zachwycają, ale za tę kwotę nie można się spodziewać rewelacji. Poza tym, właśnie ich niska cena, pozwala nam dopsikiwać ich w ciągu dnia bez wyrzutów sumienia ;)
Średnia ocena: 4-/5
Znacie tę markę?
Próbowaliście ich zapachów? Co o nich sądzicie? Robicie zakupy perfumowe w
Internecie? Czy wolicie przejść się i powąchać? Korzystacie z usług stron
oferujących zapachy inspirowane słynnymi bestsellerami? Czy jednak jesteście zwolennikami
oryginałów?
~ wredna
Jeżeli dany zapach znam to kupuję, ale nieznane w ciemno to rzadko się decyduję.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam testować nowe zapachy ;) Choć nie raz się już na kupowaniu w ciemno przejechałam :D
UsuńPerfumy to coś zupełnie nie dla mnie. Z reguły zapominam o ich istnieniu :D I bardzo ciężko jest mi wybrać coś,co mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńA ja jestem od nich uzależniona ;) Moja obsesja nie ogranicza się jedynie do kolekcjonowania i noszenia perfum. Uwielbiam czasami podejść do mojej toaletki i obwąchać wszystkie flakoniki :D Albo spryskać kawałek kartki i wąchać :D
UsuńJa uwielbiam mieć takie małe perfumki w torebce :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tymi perfumami :) Ja kilka razy zamawiałam przez Internet, ale znałam już ich zapachy, bo miałam wcześniej próbki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
My blog
Black Opium uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńwww.martko.pl
Nie znam żadnego, ja mam raczej ulubione zapachy i rzadko kupuję nowe.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Są dwa typy ludzi :D Tacy, którzy mają rozsądną ilość zapachów i trzymają się sprawdzonych perfum. I tacy jak ja, czyli tacy, którzy potrzebują kilkudziesięciu flakonów :D
UsuńMam inne warianty zapachowe. Fajnie nadają się do torebki :)
OdpowiedzUsuńA jakie? Może się skuszę ;)
UsuńNie znam żadnego z tych zapachów, ale bardzo chętnie sprawdze jak pachną :)
OdpowiedzUsuńostatnio też otrzymałam te perfumetki, ślicznie pachną i są naprawdę świetne!
OdpowiedzUsuńFajne opakowania, w sam raz do torebki :)
OdpowiedzUsuńblack opium moja miłość:)
OdpowiedzUsuńJa chyba nie rozumiem fenomenu tego zapachu ;) Owszem, jest ładny, ale jakoś go nie pokochałam ;)
Usuńbo to jest tak jak z Alieniem. Albo się go kocha albo ma się go w tyłku:D
UsuńAliena nie miałam jeszcze okazji wąchać, ale przyznam, że te wszystkie skrajne opinie trochę mnie przerażają :D
Usuńja początkowo miałam odruch wymiotny:D ale potem spodobały mi się
UsuńAż tak? :D To powiem Ci, że teraz mam ochotę je powąchać ;) Nie wszystkie zapachy mogę nosić, ale moja obsesja jest już tak głęboka, że wszystko chciałabym sprawdzić i rozbić na składniki pierwsze :D
UsuńWłaśnie myślałam nad zakupem takich perfumetek, ponieważ strona, która je sprzedaje już wyświetla mi się jako reklama w polecanych :3 Miałam kiedyś takie inspirowane drogimi markami perfumy, są świetne :) Najczęściej pachną ładnie, są trwałe a buteleczka zmieści się wszędzie i może cały czas być przy nas :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! <3
Pozdrawiam cieplutko myszko :*
Myślę, że to fajna alternatywa dla osób, które nie potrafią pachnieć zawsze tak samo (tak jak np. ja :D), ale nie mogą sobie pozwolić na kupno takiej ilości perfum z wyższej półki ;)
UsuńWyobrażam sobie twoją półkę z perfumami. Na pewno wygina się do ziemi i jeszcze kilka flakonów a pęknie :D Naprawdę, jak słyszę perfumy od razu myślę Sheira <3 ja mogę cały dzień, nawet tydzień psikać się tym samym zapachem, dopóki go nie wykończę i nie otworzę nowego :D ale mam katalog próbek perfum z oriflame od koleżanki i codziennie wylewam na siebie inną fiolkę :D
UsuńJa nawet nie wiem czy kiedyś wykończę jakiś flakonik :D Rzadko sięgam dwa razy pod rząd po ten sam zapach :D Ogólnie dzielę swoje perfumy na dwie kategorie: wiosenno-letnie i jesienno-zimowe i wymieniam je adekwatnie do sezonu ;) Także połowa jest schowana w pudełku, tylko druga połowa stoi na szafce :D
UsuńNaprawdę jesteś specjalistką w tej dziedzinie! :) Jeżeli chodzi o perfumy, mogę się od Ciebie uczyć :)
UsuńDo eksperta mi daleko ;) Mój nos nie jest jeszcze tak wprawiony ;) No i wszystko co wiem wyczytałam w internecie :D A wiadomo jak z tym źródłem informacji jest ;)
Usuńkocham perfumy, najczęściej sięgam po oryginalne jednak takie małe zamienniki też mam,są idealne do torebki i do używania w ciągu dnia.
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie tak dawno się zastanawiałam nad tym, że coś dawno u Ciebie nic o zapachach nie było ;) I proszę - jest!
OdpowiedzUsuńHaha, i będzie znów więcej :D Obsesja zapachowa się odrodziła :D
Usuńtez dostalam kilka perfumetek od nich, jedną nawet wybrałam taką samą :)
OdpowiedzUsuńSame opakowania już przyciągają ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
BLOG
INSTAGRAM
nie znam marki i nie znam konkretnych zapachów, ale lubię perfumetki ;D
OdpowiedzUsuńNie znam wszystkich i jestem ciekawa!
OdpowiedzUsuńZapraszam https://ispossiblee.blogspot.com/2018/06/motyw-kwiatow-na-torebce.html
Bardzo lubię takie perfumetki 😍
OdpowiedzUsuńTen zapach Rihanny -Rebelle Fleur ostatnio się chyba wogule popsuł 😯
Kilka lat temu to był mój ulubiony zapach a ostatnio kupiłam te perfumy i oddałam Mamie-jak dla mnie strasznie było czuć chemię 😦
Pozdrawiam
Lili
Oryginał wąchałam kilka dobrych late temu, więc nie umiem się do tego ustosunkować ;)
UsuńMega fajne! Ja tez ostatnio mam chopla na punkcie perfum Haha
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją obsesję na punkcie perfum :D Jesteś bardzo wymagająca i jak coś Ci nie przypada do gustu, to ja na tym zyskuję :D haha :D
OdpowiedzUsuńMnie Sekret Bonbshel się podoba, jest przyjemny, niezbyt słodki, czyli na lato idealny :)
I ja dzisiaj zamówiłam trzy perfumetki z tej strony, zobaczymy czy ja trafię z zapachami :D
Tych, które wybrałaś jestem ciekawa, więc czekam na testy ;)
UsuńKawa i wanilia...biorę w ciemno!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Brzmi pysznie, ale na mnie, niestety, perfumy rozwijają się dosyć kwaśno... Nie tak jak bym się tego spodziewała po połączeniu kawy i wanilii ;) No i jeszcze mleka do tego ;)
UsuńBardzo lubię takie pojemności, idealne do torebki :)
OdpowiedzUsuńNuta kawy w perfumach brzmi bardzo zachęcająco, bo choć nie piję kawy, to zapach bardzo lubię. ;) Może kiedyś pochwalisz się całą kolekcją perfum? ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach napisanie takiego posta ;) Ale na razie intensywnie uzupełniam kolekcję, więc kolekcję pokażę dopiero jak trochę się z tym uspokoję :D
UsuńTen L.Imperatrica 3 wydaje się fajny :) Lubię takie lekkie zapachy, zwłaszcza latem :) Pojemność też fajna, nadaje się do torebki albo na podróż :3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, charlizerose.blogspot.com :*
Ten zapach to jeden z moich ulubieńców ;) Naturalny i niezobowiązujący ;) Sięgam po niego kiedy mam ochotę nie zwracać uwagi na nuty, piramidę zapachów i analizować całości w ciągu dnia ;)
UsuńChętnie je sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
www.stylishmegg.pl/2018/06/sukienka-w-kwiaty-i-zote-sanday.html
aż szkoda , że nie można poczuć zapachów przez komputer :/
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie kusi Sekret Bonbshel, wiem że bardzo by mi się spodobały te perfumy:) Obserwuję i zapraszam również do mnie, pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuń